sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 14

Czemu ja się na to zgodziłam? No czemu? Bo: a) jesteś zbyt pomocna, b) nie chciałaś sprawiać Kirze zawodu, c) mina Kuchikiego wygląda zabójczo. Z tym ostatnim to masz rację. Uśmiechnęłam się do siebie triumfująco. Kiedy umawiałam się z Kirą zgred nie mógł nas słyszeć. Jakież więc było jego zdziwienie, gdy zobaczył mnie na balu, na którym nie powinno mnie być.
     -  Yukimori, co ty tutaj robisz? - zapytał złowrogo, gdy tylko Kira zostawił mnie na chwilę. - To jest bal dla kapitanów i poruczników, nie dla oficerów.
     -  Ano, Kira-san mnie zaprosił więc jestem. Dorabiam po godzinach jako jego partnerka na balu. - uśmiechnęłam się szyderczo. - A teraz proszę wybaczyć, mój partner mnie szuka. - odeszłam widząc, że Kira rozgląda się za mną.
     - Rozmawiałaś z kapitanem Kuchiki? Nie musiałaś przerywać, poczekałbym. - wyjąkał blondyn, nieśmiało lustrując mój strój kolejny raz tego wczesnego wieczoru. Będę musiała podziękować Rukii. To kimono jest śliczne.  Żółty kolor, lekko opalizujący w świetle lamp przypominał złoto, a kwiaty kamelii wymalowane przy rękawach furisode kontrastowały krwistą czerwienią. Fioletowe obi związane na kokardkę i przewiązane białym sznurem dopełniało całości.
     -  Spokojnie. To była dość... Jednostronna konwersacja. Kapitanowi nie podoba się moja obecność tutaj. - wyjaśniłam wzruszając lekko ramionami. Pomimo swojego piękna materiał był dość mocno ściśnięty i częściowo uniemożliwiał mi normalną gestykulację.
     -  Więc... Fuyumi... - porucznik odsunął mi krzesło i usiadł naprzeciwko mnie.
     -  Tak, Kira-san? - po dłuższej walce z rękawami kimona udało mi się dojść do ładu. Spojrzałam ciekawie na siedzącego naprzeciwko mnie mężczyznę i czekałam na rozwój akcji.
     -  Etto... Ja.. Dziękuję, że się zgodziłaś...
     - Kira-san, to przyjemność, że zaproponowałeś mi wyjście. - A ja jestem taką idiotką, że się zgodziłam.  Starałam się nie zmieniać wyrazu twarzy w czasie wyrzucania sobie od debilek.
     -  Proszę, nie mów tak... Wszyscy wiedzą, że ty i kapitan nie lubicie się za bardzo. To było głupie z mojej strony proponować ci wyjście, jeśli masz mieć przez to kłopoty.
     -  Kira-san, gdybym miała mieć przez to kłopoty, to nie przyszłabym tutaj z tobą. Zakończmy ten temat, dobrze? - skinął głową. Podszedł do nas kelner.
     -  Jakie wino państwu podać? - Kira spojrzał pytająco. Pokręciłam głową.
     -  Czerwone, półwytrawne. A dla pani wodę. - kelner oddalił się, a ja splotłam dłonie kładąc je na stoliku. - I, wiesz... Bardzo ładnie wyglądasz. - spaliłam buraka. Nie przepadam za komplementami. A takie to w szczególności mnie zawstydzają.
     -  Dziękuję. Tobie też dobrze w tym kimonie... - rzuciłam patrząc na swoje dłonie. Opanowałam chęć odruchowego szarpnięcia rękawa kimona. W końcu nie było moje.
     -  Można? - zaśmiała się Matsumoto. Za nią stał Hisagi, z dwoma krzesłami w rękach. Izuru tylko skinął głową. Ja uśmiechnęłam się nieśmiało do kobiety. - Jak ty ślicznie wyglądasz Fuyumi. To kimono Rukii, prawda? - usiadła na podstawionym krześle.
     -  Matsumoto, nie tak głośno jeśli można. - z rudowłosą byłam w lepszych stosunkach i obie mówiłyśmy sobie po imieniu. - To nie jest sprawa na forum publiczne. - fuknęłam cicho.
     -  Oj, już dobrze, dobrze. Mam nadzieję, że pijesz równo z nami? - bardziej stwierdziła niż zapytała.
     -  Matsumoto... - zaczął Hisagi. Uciszyła go gestem ręki.
     -  Nie, nie piję. Nie mam zbyt mocnej głowy.
     -  Ale Fuyumi, ani lampki wina? - rudowłosa jęknęła żałośnie. Panowie spojrzeli po sobie.
     -  Matsumoto, jeśli dalej będziesz nagabywać Fuyumi to i tobie nie damy wypić ani lampki. - rzucił stanowczo Hisagi. Jęknięcie Rangiku ucichło.
     -  Dziękuję, Hisagi-san...
     -  Mów nam po imieniu. W końcu nie jesteśmy aż tak ważni, żeby nas tytułować „san”.

Po ponad półgodzinnym oczekiwaniu przy stolikach oznajmiono nam, że Generał niedługo przyjdzie. Wszyscy wstali od stolików i ustawili się podobnie jak podczas zebrań. Jednakże teraz każdy z zaproszonych miał obok siebie partnerkę lub partnera. Porucznicy i kapitanowie, którzy przyszli razem ustawiali się w jednym rzędzie według kolejności dywizji. I tak Renji stał na swoim zwyczajowym miejscu, Rukia obok niego. Kapitan Unohana na swoim miejscu, a zaraz obok niej stał kapitan Ukitake. I tak dalej. Ja stanęłam obok Kiry, mając przed sobą kapitan Soi-fon i jej porucznika. Na moje szczęście Hinamori stanęła obok kapitana Hitsugayi, więc po swojej lewej miałam kapitana Komamurę i jego porucznika, Ibę. Obaj przyszli na bal bez partnerek. Nawet nie spoglądałam dalej. Widziałam jednak kątem oka, że Kuchiki nie przyprowadził ze sobą żadnej kobiety, podobnie jak Zaraki czy Mayuri. O dziwo ich porucznicy jakoś bez problemu przyprowadzili towarzyszy. Zastanawiałam się jak Yachiru zmusiła Ikkaku do przyjścia.
W końcu Generał wszedł do sali. Wszyscy kapitanowie stanęli na baczność, a porucznicy i oficerowie pokłonili się. Może liczba gości nie była pokaźna, ale udało się zebrać na tyle pieniędzy, że mogliśmy kupić Yamamoto prezent. Właśnie w tej samej chwili wyszła też delegacja złożona z przedstawiciela kapitanów i przedstawiciela poruczników poruczników: Kuchiki Byakuyi i Kuchiki Rukii. Rukia niosła prezent, a Byakuya miał złożyć życzenia.
     -  Kira-kun, czemu to nie Rukia składa życzenia? - zapytałam szeptem porucznika. - Zgred jak zacznie monolog to nie wie kiedy skończyć... - rzuciłam jeszcze ciszej, tak, żeby adresat nie usłyszał. Ten jednakże spojrzał na mnie złowrogo.
     - Chyba to usłyszał, Fuyumi... - Nie chyba, a na pewno...
     - Generale Głównodowodzący. Proszę przyjąć od nas ten skromny prezent. - szlachcic skinął na siostrę, a ta skłoniła się lekko i podała staruszkowi niewielką paczkę. Ten przyjął prezent czekając na ciąg dalszy przemowy Kuchikiego. Chyba tak długo go nie było, bo przygotowywał się mentalnie na monolog, maleńka. Z trudem powstrzymałam się, żeby nie parsknąć śmiechem. Zamiast tego uśmiechnęłam się spuszczając wzrok na swoje stopy. Muszę to później powiedzieć Renjiemu.  - A także życzenia urodzinowe od poruczników i kapitanów.
     -  Kolejnego tysiąca lat, Generale Głównodowodzący. - powiedzieli wszyscy w jednym tempie. No, prawie wszyscy. Kyōraku był już „lekko” zawiany i zamiast normalnie powiedzieć życzenia to je zaśpiewał. Większość kapitanów spojrzała na niego karcąco. Porucznicy uśmiechnęli się jedynie.
     -  Kapitanie Kyōraku, ty już nie pijesz. - rzuciła stanowczo Nanao Ise, poprawiając okulary.
     -  Ależ Nanao-chan... - jedyną reakcją pani porucznik było uderzenie go w głowę. Szatyn zamilkł. Generał odchrząknął i przemówił.
     -  Dziękuję za życzenia i życzę wszystkim miłej zabawy. - wyszedł z pomieszczenia zabierając ze sobą prezent.
     - Etto... Kira-kun, Generał tak zawsze? - zapytałam patrząc zaskoczona za oddalającym się staruszkiem. Blondyn tylko skinął głową. Kątem oka zauważyłam, że szlachcic wychodzi. Jego szal odcinał się od czarnego kimona tak samo jak rękawiczki. Trochę szkoda. Nie mogę już wylać na niego „przypadkiem” jakiegoś drinka. Przecież ty dzisiaj nie pijesz malutka. Jakiś drink czy dwa na pewno mi nie zaszkodzą. Rób jak uważasz, ja za twojego kaca nie odpowiadam.
     -  Kira-kun, Fuyumi... Idziecie tańczyć czy nie? - prawie wszyscy już wyszli. Oderwałam się od rozmyślań i pozwoliłam zaprowadzić się do sali obok.
     - O matko... Ale przepych. - rozglądałam się oszołomiona patrząc na ogromną, cudownie udekorowaną salę taneczną. Nawet w Las Noches nie ma tak wielkiej sali, poza salą zebrań...  - Kira-kun.. - spojrzałam na partnera... A raczej spojrzałabym gdyby był obok mnie. - Kira-kun? - z niewiadomych przyczyn wokół mnie zaroiło się od ludzi. Wydawało mi się to co najmniej dziwne, skoro nawet zgred mówił, że to impreza zamknięta.
     -  Fuyumi? Fuyumi? - niemrawo docierały do mnie głosy Izuru i Renjiego. - Niech ktoś poprosi kapitan Unohanę... - powoli otworzyłam oczy. Zanim obraz się wyostrzył widziałam jedynie kolorowe plamy. Plamy po chwili zmieniły się w zmartwione twarze Kiry i Abaraia.
     -  Gdzie ja...? Gdzie są ci wszyscy ludzie? - rozejrzałam się po otoczeniu. Posadzono mnie na krześle przy otwartym oknie. Sala poza kapitanami i porucznikami była pusta. Połowa poruczników stłoczona była wokół mnie.
     -  Jacy ludzie? Fuyumi, tutaj nie było, nie ma i nie będzie innych ludzi poza nami. - powiedziała Rukia. Spróbowałam skupić na niej wzrok, ale przed oczami zatańczyły mi czarne plamy. - O nie, znowu odpływa... Odsuńcie się ludzie, dajcie jej powietrza. - szlachcianka zaczęła rozganiać towarzystwo.
     - Nic mi nie jest... To tylko zmęczenie. - spróbowałam się uśmiechnąć. Udało mi się jedynie wykrzywić twarz w bliżej nieokreślonym grymasie. - Dajcie mi chwilę i wszystko będzie w porządku. - lekko poprawiłam się na krześle i natychmiast tego pożałowałam. Przed oczami znowu zawirowała mi ciemność.

Kiedy ocknęłam się drugi raz nad sobą zobaczyłam twarz Unohany. Nigdy więcej takich pobudek. Uśmiechnęła się i położyła dłoń na moim czole.
     -  Myślę, że teraz powinno być już z nią lepiej. - zwróciła się do stojącego obok niej Kuchikiego. Zaraz za nim stali Renji, Rukia, Kira, Matsumoto i Hisagi. - To tylko przemęczenie. Najlepiej by było gdybyś kilka dni odpoczęła, Fuyumi. - pokręciłam głową.
     - Ale mogę jeszcze zostać? - zapytałam z nadzieją. Więc zgred jednak nie poszedł...
     -  Tylko jeśli Kira albo ktoś inny będzie niedaleko ciebie.. - spojrzałam proszącym wzrokiem na blondyna. Zaczerwienił się i przyrzekł, że będzie mnie pilnował. - No dobrze. Ale jutro z samego rana zgłoś się do szpitala. Uprzedzę Isane. - Unohana odeszła, a Kira usiadł niedaleko mnie.
     -  Wybacz. Zanim się zorientowałem ty już leżałaś na ziemi. Mam nadzieję, że obejdzie się bez siniaka... - obejrzałam wskazywane przez niego ramię. Lekko podwinęłam rękaw kimona, a oczom zebranych ukazał się sporej wielkości siniak. Szybko go zakryłam. Kuchiki na ten widok prychnął. Wszyscy łącznie ze mną spojrzeli na niego.
     -  Czego się patrzysz? Nikt cię tu nie prosił. - burknęłam, dając mu do zrozumienia, że ma sobie iść. Spojrzał na mnie zimno, ale nie odszedł.
     -  Mam nadzieję, że nie symulujesz, żeby wymigać się od roboty. - dopiero po tych słowach odwrócił się i odszedł w stronę swojego stolika.
     - Oczywiście, że nie. - Żeby ci to udowodnić przyjdę jutro normalnie do biura. Brunet zdążył już usiąść przy swoim stoliku. Spojrzał jeszcze na mnie, zupełnie jakby słyszał moje myśli. - Kira-kun?
     -  Tak? - blondyn pochylił się w moją stronę.
     -  Mogę cię prosić o lampkę wina? To powinno mnie wzmocnić trochę... - uśmiechnęłam się słodko patrząc jak blondyn zostawia mnie pod opieką Hisagiego i Matsumoto i idzie spełnić moją prośbę.
Zabawę czas zacząć.

4 komentarze:

  1. Genialne rozdziały ,ten tez był świetny *u*
    Zawstydzony Kira :3
    O Renji i Rukia.:D Pewnie wszyscy pięknie wyglądali na balu *u*
    Czemu Kuchiki był taki niemiły dla Fuymui-san ? :I
    Fuymui skończy na podłodze, Matsumoto pewnie też xDDD
    Dziwny ten Generał ,przyszedł dostał prezent i poszedł :I
    No to weny życzę i pozdrawiam ^_^
    ~Redfox

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, tak jak i poprzednie.
    A z Byakuy'i to naprawdę wredne stworzenie. Fuyumi ewidentnie chora, a ten śmie twierdzić, że symuluje. Palant jeden no.
    Picie z Mastsumoto, Hisagim i Kirą jak znam życie to pewnie na tej jednej lampce wina się nie skończy. Biedna Yukimori następnego będzie musiała kaca leczyć.
    Pzdr i czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Okey...mój telefon nie ogarnia i pozwala mi komentować tych postów pod którymi nie ma komentarzy więc nadrobie je jutro c:
    A tak do rozdziału - OJOJOJOJOJOJOJOJOJOJOJOJOJOJOJOJO KIRA JEST TAKI SŁODKI~!! *u* normalnie się rozpływam xD A z tego Byakusia znowu zrobiła się taka dupa wołowa >.> wredne takie...jak z takim siniakiem można symulować? No jak?! Ja nie wiem...
    Na pewno jest po prostu zazdrosny...xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Juz od 4 rozdziałów powtarzam sobie ze jeszcze tylko jeden i idę spać :D Chyba nie potrafię spełniać własnych obietnic :D

    OdpowiedzUsuń