sobota, 24 maja 2014

Rozdział 37

Informacje o postępie nad rozdziałami są i będą umieszczane na moim fanpejdżu. Zapraszam do odwiedzania xD

~~*~~

*Narracja trzecioosobowa*

W sali panowała cisza, przerywana jedynie oddechami zebranych arrancarów i dwójki shinigami. Czerń snująca się po katach pomieszczenia, odganiana jedynie przez kilkanaście mosiężnych świeczników stojących dookoła tronu i na najbliższych mu schodach.
Stał na środku sali, patrząc na drobną kobietę leżącą na schodach u stóp Aizena. Była niewysoka, miała czarne włosy i bogato zdobione kimono. Wyglądała, jakby spała.
     - Grimmjow... - podniósł wzrok, gdy Gin wymówił jego imię.
     - Czego? - warknął w stronę srebrnowłosego.
     - Patrz uważnie, bo ta kobieta zostanie oddana pod twoją opiekę jako twoja siostra. - mówiąc to, Gin jedną ręką otworzył jej usta i wlał do nich kilka kropel niebieskawego płynu z trzymanej w dłoni fiolki. Cichy kaszel wydobył się z jej ust, jednak nadal nie otwarła oczu. Nagle jej ciałem wstrząsnął spazm, po nim następny i jeszcze kilka. Krzyknęła rozdzierająco ta niespodziewanie, że zebrani aż podskoczyli.
     - Co z nią się dzieje? - zapytał Grimmjow, gdy krzyk ucichł równie szybko jak się zaczął. Gin wzruszył ramionami, odwracając się i wychodząc. Jego pytanie pozostało bez odpowiedzi.
     Hamując w sobie złość na srebrnowłosego, jeszcze raz przyjrzał się nieprzytomnej. Jej wygląd zaczął się zmieniać. Włosy wydłużyły się i przybrały barwę fioletową, sięgając aż do łopatek. Na lewym policzku najpierw pojawiła się niewielka dziura, zaraz po tym w dziurze pojawiła się masa przypominająca kolorem kość. Uformowała się w kocią szczękę podobną do tej na twarzy Grimmjowa. Dotknął swojej, przypominając sobie pewne imię. Amane... Tymczasem przemiana kobiety praktycznie się skończyła.
     - Trzeba jej wytatuować numer. Niech zostanie naszą Cero Espadą... - Aizen podniósł wciąż nieprzytomną kobietę i bez jakiejkolwiek delikatności zdjął jej ubrania, po czym nagą położył na schodach. - Myślę, że szyja będzie idealnym miejscem. - dotknął palcem tętnicy szyjnej leżącej i wyprostował się. Nowa arrancar osunęła się odrobinę, ukazując dziurę hollowa zaraz nad wzgórkiem łonowym. - Grimmjow, zostawiam ją pod twoją opieką. - shinigami spojrzał na Szóstego surowo. - Daj jej imię, historię, umiejętności i ubranie. Może zacznij od ubrania. - Sōsuke przesunął wzrokiem po wszystkich zebranych w sali arrancarach. - Jest cennym nabytkiem i główną wykonawczynią mojego planu, więc lepiej będzie dla wszystkich, żeby była przekonana o swojej sile. I niech włos jej z głowy nie spadnie. - z tymi słowami odwrócił się i wyszedł z sali.
W pomieszczeniu wybuchł gwar, większość arrancarów jedynie klęła na taki obrót spraw, Grimmjow jednak nadal wpatrywał się w nagą kobietę. Siostra, co? Tsch. Jeśli on myśli, że to coś może nazywać się moją siostrą... Zbliżył się powoli do schodów, a arrancarzy ucichli czekając na jego ruch. Pochylił się i wziął nieprzytomną na ręce, mając zamiar zanieść ją do pierwszego pokoju jak będzie pusty. Jednak ledwo wyszedł z pomieszczenia, obudziła się i zapytała cicho, głosem tak podobnym do Amane:
     - Kim jesteś? Gdzie ja jestem? - w pierwszej chwili szok wziął górę nad powściągliwością i nim zdążył powstrzymać język, powiedział:
     - Siostrzyczko... - a gdy kobieta spojrzała pytająco, był już zmuszony, przez własną głupotę, ciągnąć tę farsę. - Nie pamiętasz? To ja, Grimmjow. Twój brat. - prawie wypluł te słowa, ale jednak udało mu się nie nasycić głosu obrzydzeniem do samego siebie. - Po przemianie zazwyczaj niewiele się pamięta, ale z czasem twoje wspomnienia wrócą, spokojnie. - zmuszał się do swobodnego tonu i uśmiechu, który nie przyprawiłby jej o zawał. Szedł, dalej z nią na rękach, w stronę wspólnej garderoby wszystkich arrancarów, żeby mogła się w coś ubrać.
     - Mhm. - mruknęła cicho i wtuliła głowę w jego ramię. - Silny jesteś braciszku, wiesz? - przymknęła oczy. - Grimmi...? - poruszyła się gwałtownie, przez co Grimmjow zaklął, próbując jej nie upuścić. Dopiero, gdy odzyskał równowagę, spojrzał na nią.
     - Co jest, mała? - dziwnie łatwo przeszło mu to przez gardło, wymówił te słowa nawet się nie zastanawiając. Byli już u drzwi garderoby, więc postawił ją na ziemi. Obróciła się przodem do niego i stanęła na palcach, próbując spojrzeć mu w oczy. Była o ponad głowę niższa, więc na próbie się skończyło.
     - Będziesz moim nauczycielem tutaj, prawda? - najwyraźniej próbowała wymusić na nim tę obietnicę, więc skinął jedynie głową.
     - To dobrze. - podskoczyła, muskając ustami jego policzek i zniknęła za drzwiami garderoby.
     - Na pewno będzie ciekawie, tygrysico. - mruknął do siebie. Imię i historię, ta?

Parę godzin później, gdy nowa arrancar zadomowiła się w pokoju Grimmjowa, który załamany musiał ustąpić jej łóżko, a samemu przenieść się na podłogę, przyszedł czas na wyjaśnienie kto jest kim, a zwłaszcza – kim jest ona sama.
     - Tora Jaegerjaquez, Cero Espada. Twoja młodsza siostra, znaleziona na pustyni Hueco Mundo i przygarnięta przez ciebie. Zatem nie jestem twoją siostrą, tylko przyszywaną siostrą.
     - Przecież to na jedno wychodzi! - warknął na nią, szczerząc zęby w złości. Odwdzięczyła mu się tym samym i uderzyła go poduszką w głowę. Grimmjow zaryczał wściekły i wyjął Zanpakutō. Po chwili jednak oberwał drugą poduszką i usłyszał śmiech swojej „siostry”. Westchnął zrezygnowany i schował miecz. - Zresztą, po co ja się przymierzam, nawet bez Zanpakutō potrafisz mnie pokonać jedną ręką... - pamiętając o słowach Aizena, zaczął „urabiać” kobietę.
     - Hę? - spojrzała na niego przekrzywiając głowę. Machnął ręką.
     - Nieważne. Wystarczy na razie, że wiesz kim jesteś. Idziemy, czas na tatuaż. Szyja będzie idealnym miejscem. - powtórzył słowa Sōsuke.

Krzyk, ból i zadrapania. Zapamięta to do końca życia. Nigdy więcej przebywania w tym samym miejscu co kobieta, której robi się pierwszy w życiu tatuaż. Nawet na twarzy miał kilka zadrapań, gdy musiał przytrzymać jej ręce, żeby się nie wyrywała. I musiał znosić dzielnie jej tulenie się na jego kolanach i szloch, gdy w końcu się skończyło. Drżące dłonie wczepiające się w jego bluzę na plecach. Jedyne co mógł zrobić to otrzeć jej łzy, gdy już zostali sami i przytulić ją do siebie.

Nim się zorientował, minęło parę miesięcy, a on czuł, jakby Tora była z nim od zawsze. Nie pytał kim była wcześniej ani skąd pochodzi, wiedział jedynie tyle, że są ze sobą połączeni dzięki próbce jego reiatsu, która posłużyła do badań Szayela i w, rezultacie, do "stworzenia" Tory. Ważne było tylko to, że miał się nią opiekować i to robił.

***

Tora-chan, moja słodka siostrzyczko...
Obudził się gwałtownie łapiąc za miecz. Odcięta ręka wciąż wysyłała do jego mózgu sygnały bólu, który uporczywie próbował ignorować. Znowu mi się śnią wspomnienia... Czy jest jakiś dobry powód dla którego trzeba ją było oszukiwać od samego początku? Ile to już czasu odkąd się poznaliśmy? Cztery, pięć lat? Pokręcił głową i skinął głową na jednego z pomagierów Szayela. Ten pobiegł po swojego przełożonego.
     - Zrób coś, żeby ręka mi odrosła, wiem, że potrafisz. - powiedział i zmrużył groźnie oczy, gdy tylko naukowiec wszedł do pomieszczenia.
     - Potrafię, ale to nie będzie bezbolesne i szybkie. Może potrwać nawet kilka tygodni.
     - Nieważne, moja ręka ma odrosnąć. - Granz skinął głową i wstrzyknął mu zawartość trzymanej w rękawie strzykawki. Grimmjow zaczął tracić przytomność.
     - Wybudzę cię, gdy tylko proces się zakończy. - usłyszał jeszcze nim odpłynął ponownie w świat swoich snów i wspomnień.

*Parę godzin wcześniej, Oddział Czwartej Dywizji*

     - Nie wiem o co tu chodzi, ale to na pewno nie jest normalne! Nikt jej nic nie zrobił, żaden obcy nawet jej nie dotknął! A ona nagle zaczęła wrzeszczeć jakby ją ktoś przypalał żywcem, łapiąc się za rękę, a zaraz później jakby straciła w niej czucie. I w ogóle ona cała się jakby wyłączyła... - dodał, wskazując na kołyszącą się w przód i w tył Fuyumi, która siedziała na łóżku, prawą dłonią przytrzymując lewą rękę w okolicy łokcia, jakby bała się, że jej odpadnie. Hiyakuma spojrzał bezradnie na Unohanę, która sama nie wiedziała co z takim przypadkiem zrobić.
     - Jedne co mogę teraz zrobić to dać jej coś na sen. - podeszła do Fuyumi ze strzykawką. Dziewczyna popatrzyła na nią nieprzytomnie, pozwoliła się nakłuć bez jakiejkolwiek reakcji, a po chwili już leżała na łóżku, śpiąc. - Może od niej samej się czegoś dowiesz? - zasugerowała, patrząc na Zanpakutō wymownie.
     - Może, chociaż dopóki nie wyjdzie z tego stanu to wątpię czy cokolwiek pomoże. - duch miecza usiadł obok dziewczyny. - Nie powiadamiajcie Kuchikiego, nie życzę sobie jego obecności tutaj. - dodał, kiedy kapitan była już w drzwiach. Skinęła głową i wyszła, cicho zamykając drzwi.