Czemu ja się na
to zgodziłam? No czemu? Bo: a) jesteś zbyt pomocna, b) nie
chciałaś sprawiać Kirze zawodu, c) mina Kuchikiego wygląda
zabójczo. Z tym ostatnim to
masz rację. Uśmiechnęłam
się do siebie triumfująco. Kiedy umawiałam się z Kirą zgred nie
mógł nas słyszeć. Jakież więc było jego zdziwienie, gdy
zobaczył mnie na balu, na którym nie powinno mnie być.
- Yukimori, co ty tutaj robisz? - zapytał złowrogo, gdy tylko Kira
zostawił mnie na chwilę. - To jest bal dla kapitanów i
poruczników, nie dla oficerów.
- Ano, Kira-san mnie zaprosił więc jestem. Dorabiam po godzinach
jako jego partnerka na balu. - uśmiechnęłam się szyderczo. - A
teraz proszę wybaczyć, mój partner mnie szuka. - odeszłam
widząc, że Kira rozgląda się za mną.
-
Rozmawiałaś
z kapitanem Kuchiki? Nie musiałaś przerywać, poczekałbym. -
wyjąkał blondyn, nieśmiało lustrując mój strój kolejny raz
tego wczesnego wieczoru. Będę
musiała podziękować Rukii.
To kimono jest
śliczne. Żółty kolor, lekko opalizujący w świetle lamp przypominał
złoto, a kwiaty kamelii wymalowane przy rękawach furisode
kontrastowały krwistą czerwienią. Fioletowe obi związane na
kokardkę i przewiązane białym sznurem dopełniało całości.
- Spokojnie. To była dość... Jednostronna konwersacja. Kapitanowi
nie podoba się moja obecność tutaj. - wyjaśniłam wzruszając
lekko ramionami. Pomimo swojego piękna materiał był dość mocno
ściśnięty i częściowo uniemożliwiał mi normalną
gestykulację.
- Więc... Fuyumi... - porucznik odsunął mi krzesło i usiadł
naprzeciwko mnie.
- Tak, Kira-san? - po dłuższej walce z rękawami kimona udało mi
się dojść do ładu. Spojrzałam ciekawie na siedzącego
naprzeciwko mnie mężczyznę i czekałam na rozwój akcji.
- Etto... Ja.. Dziękuję, że się zgodziłaś...
-
Kira-san,
to przyjemność, że zaproponowałeś mi wyjście. - A
ja jestem taką idiotką, że się zgodziłam. Starałam się nie zmieniać wyrazu twarzy w czasie wyrzucania sobie
od debilek.
- Proszę, nie mów tak... Wszyscy wiedzą, że ty i kapitan nie
lubicie się za bardzo. To było głupie z mojej strony proponować
ci wyjście, jeśli masz mieć przez to kłopoty.
- Kira-san, gdybym miała mieć przez to kłopoty, to nie przyszłabym
tutaj z tobą. Zakończmy ten temat, dobrze? - skinął głową.
Podszedł do nas kelner.
- Jakie wino państwu podać? - Kira spojrzał pytająco. Pokręciłam
głową.
- Czerwone, półwytrawne. A dla pani wodę. - kelner oddalił się, a
ja splotłam dłonie kładąc je na stoliku. - I, wiesz... Bardzo
ładnie wyglądasz. - spaliłam buraka. Nie przepadam za
komplementami. A takie to w szczególności mnie zawstydzają.
- Dziękuję. Tobie też dobrze w tym kimonie... - rzuciłam patrząc
na swoje dłonie. Opanowałam chęć odruchowego szarpnięcia rękawa
kimona. W końcu nie było moje.
- Można? - zaśmiała się Matsumoto. Za nią stał Hisagi, z dwoma
krzesłami w rękach. Izuru tylko skinął głową. Ja uśmiechnęłam
się nieśmiało do kobiety. - Jak ty ślicznie wyglądasz Fuyumi.
To kimono Rukii, prawda? - usiadła na podstawionym krześle.
- Matsumoto, nie tak głośno jeśli można. - z rudowłosą byłam w
lepszych stosunkach i obie mówiłyśmy sobie po imieniu. - To nie
jest sprawa na forum publiczne. - fuknęłam cicho.
- Oj, już dobrze, dobrze. Mam nadzieję, że pijesz równo z nami? -
bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Matsumoto... - zaczął Hisagi. Uciszyła go gestem ręki.
- Nie, nie piję. Nie mam zbyt mocnej głowy.
- Ale Fuyumi, ani lampki wina? - rudowłosa jęknęła żałośnie.
Panowie spojrzeli po sobie.
- Matsumoto, jeśli dalej będziesz nagabywać Fuyumi to i tobie nie
damy wypić ani lampki. - rzucił stanowczo Hisagi. Jęknięcie
Rangiku ucichło.
- Dziękuję, Hisagi-san...
- Mów nam po imieniu. W końcu nie jesteśmy aż tak ważni, żeby
nas tytułować „san”.
Po
ponad półgodzinnym oczekiwaniu przy stolikach oznajmiono nam, że
Generał niedługo przyjdzie. Wszyscy wstali od stolików i ustawili
się podobnie jak podczas zebrań. Jednakże teraz każdy z
zaproszonych miał obok siebie partnerkę lub partnera. Porucznicy i
kapitanowie, którzy przyszli razem ustawiali się w jednym rzędzie
według kolejności dywizji. I tak Renji stał na swoim zwyczajowym
miejscu, Rukia obok niego. Kapitan Unohana na swoim miejscu, a zaraz
obok niej stał kapitan Ukitake. I tak dalej. Ja stanęłam obok
Kiry, mając przed sobą kapitan Soi-fon i jej porucznika. Na moje
szczęście Hinamori stanęła obok kapitana Hitsugayi, więc po
swojej lewej miałam kapitana Komamurę i jego porucznika, Ibę. Obaj
przyszli na bal bez partnerek. Nawet nie spoglądałam dalej.
Widziałam jednak kątem oka, że Kuchiki nie przyprowadził ze sobą
żadnej kobiety, podobnie jak Zaraki czy Mayuri. O dziwo ich
porucznicy jakoś bez problemu przyprowadzili towarzyszy.
Zastanawiałam się jak Yachiru zmusiła Ikkaku do przyjścia.
W końcu Generał wszedł do sali. Wszyscy kapitanowie stanęli na
baczność, a porucznicy i oficerowie pokłonili się. Może liczba
gości nie była pokaźna, ale udało się zebrać na tyle pieniędzy,
że mogliśmy kupić Yamamoto prezent. Właśnie w tej samej chwili
wyszła też delegacja złożona z przedstawiciela kapitanów i
przedstawiciela poruczników poruczników: Kuchiki Byakuyi i Kuchiki
Rukii. Rukia niosła prezent, a Byakuya miał złożyć życzenia.
- Kira-kun, czemu to nie Rukia składa życzenia? - zapytałam szeptem
porucznika. - Zgred jak zacznie monolog to nie wie kiedy skończyć...
- rzuciłam jeszcze ciszej, tak, żeby adresat nie usłyszał. Ten
jednakże spojrzał na mnie złowrogo.
-
Chyba
to usłyszał, Fuyumi... - Nie
chyba, a na pewno...
-
Generale
Głównodowodzący. Proszę przyjąć od nas ten skromny prezent. -
szlachcic skinął na siostrę, a ta skłoniła się lekko i podała
staruszkowi niewielką paczkę. Ten przyjął prezent czekając na
ciąg dalszy przemowy Kuchikiego. Chyba tak
długo go nie było, bo przygotowywał się mentalnie na monolog,
maleńka.
Z trudem powstrzymałam się, żeby nie parsknąć śmiechem.
Zamiast tego uśmiechnęłam się spuszczając wzrok na swoje stopy.
Muszę to później
powiedzieć Renjiemu. - A także życzenia urodzinowe od poruczników i kapitanów.
- Kolejnego tysiąca lat, Generale Głównodowodzący. - powiedzieli
wszyscy w jednym tempie. No, prawie wszyscy. Kyōraku był już
„lekko” zawiany i zamiast normalnie powiedzieć życzenia to je
zaśpiewał. Większość kapitanów spojrzała na niego karcąco.
Porucznicy uśmiechnęli się jedynie.
- Kapitanie Kyōraku, ty już nie pijesz. - rzuciła stanowczo Nanao
Ise, poprawiając okulary.
- Ależ Nanao-chan... - jedyną reakcją pani porucznik było
uderzenie go w głowę. Szatyn zamilkł. Generał odchrząknął i
przemówił.
- Dziękuję za życzenia i życzę wszystkim miłej zabawy. - wyszedł
z pomieszczenia zabierając ze sobą prezent.
-
Etto...
Kira-kun, Generał tak zawsze? - zapytałam patrząc zaskoczona za
oddalającym się staruszkiem. Blondyn tylko skinął głową. Kątem
oka zauważyłam, że szlachcic wychodzi. Jego szal odcinał się od
czarnego kimona tak samo jak rękawiczki. Trochę
szkoda. Nie mogę już wylać na niego „przypadkiem” jakiegoś
drinka. Przecież ty dzisiaj nie pijesz malutka. Jakiś
drink czy dwa na pewno mi nie zaszkodzą. Rób jak
uważasz, ja za twojego kaca nie odpowiadam.
- Kira-kun, Fuyumi... Idziecie tańczyć czy nie? - prawie wszyscy już
wyszli. Oderwałam się od rozmyślań i pozwoliłam zaprowadzić
się do sali obok.
-
O
matko... Ale przepych. - rozglądałam się oszołomiona patrząc na
ogromną, cudownie udekorowaną salę taneczną. Nawet
w Las Noches nie ma tak wielkiej sali, poza salą zebrań... - Kira-kun.. - spojrzałam na partnera... A raczej spojrzałabym
gdyby był obok mnie. - Kira-kun? - z niewiadomych przyczyn wokół
mnie zaroiło się od ludzi. Wydawało mi się to co najmniej
dziwne, skoro nawet zgred mówił, że to impreza zamknięta.
- Fuyumi? Fuyumi? - niemrawo docierały do mnie głosy Izuru i
Renjiego. - Niech ktoś poprosi kapitan Unohanę... - powoli
otworzyłam oczy. Zanim obraz się wyostrzył widziałam jedynie
kolorowe plamy. Plamy po chwili zmieniły się w zmartwione twarze
Kiry i Abaraia.
- Gdzie ja...? Gdzie są ci wszyscy ludzie? - rozejrzałam się po
otoczeniu. Posadzono mnie na krześle przy otwartym oknie. Sala poza
kapitanami i porucznikami była pusta. Połowa poruczników
stłoczona była wokół mnie.
- Jacy ludzie? Fuyumi, tutaj nie było, nie ma i nie będzie innych
ludzi poza nami. - powiedziała Rukia. Spróbowałam skupić na niej
wzrok, ale przed oczami zatańczyły mi czarne plamy. - O nie, znowu
odpływa... Odsuńcie się ludzie, dajcie jej powietrza. -
szlachcianka zaczęła rozganiać towarzystwo.
-
Nic
mi nie jest... To tylko zmęczenie. - spróbowałam się uśmiechnąć.
Udało mi się jedynie wykrzywić twarz w bliżej nieokreślonym
grymasie. - Dajcie mi chwilę i wszystko będzie w porządku. -
lekko poprawiłam się na krześle i natychmiast tego pożałowałam.
Przed oczami znowu zawirowała mi ciemność.
Kiedy
ocknęłam się drugi raz nad sobą zobaczyłam twarz Unohany. Nigdy
więcej takich pobudek. Uśmiechnęła
się i położyła dłoń na moim czole.
- Myślę, że teraz powinno być już z nią lepiej. - zwróciła się
do stojącego obok niej Kuchikiego. Zaraz za nim stali Renji, Rukia,
Kira, Matsumoto i Hisagi. - To tylko przemęczenie. Najlepiej by
było gdybyś kilka dni odpoczęła, Fuyumi. - pokręciłam głową.
-
Ale mogę jeszcze zostać? - zapytałam z nadzieją. Więc zgred
jednak nie poszedł...
- Tylko jeśli Kira albo ktoś inny będzie niedaleko ciebie.. -
spojrzałam proszącym wzrokiem na blondyna. Zaczerwienił się i
przyrzekł, że będzie mnie pilnował. - No dobrze. Ale jutro z
samego rana zgłoś się do szpitala. Uprzedzę Isane. - Unohana
odeszła, a Kira usiadł niedaleko mnie.
- Wybacz. Zanim się zorientowałem ty już leżałaś na ziemi. Mam
nadzieję, że obejdzie się bez siniaka... - obejrzałam wskazywane
przez niego ramię. Lekko podwinęłam rękaw kimona, a oczom
zebranych ukazał się sporej wielkości siniak. Szybko go zakryłam.
Kuchiki na ten widok prychnął. Wszyscy łącznie ze mną spojrzeli
na niego.
- Czego się patrzysz? Nikt cię tu nie prosił. - burknęłam, dając
mu do zrozumienia, że ma sobie iść. Spojrzał na mnie zimno, ale
nie odszedł.
- Mam nadzieję, że nie symulujesz, żeby wymigać się od roboty. -
dopiero po tych słowach odwrócił się i odszedł w stronę
swojego stolika.
-
Oczywiście,
że nie. - Żeby
ci to udowodnić przyjdę jutro normalnie do biura. Brunet
zdążył już usiąść przy swoim stoliku. Spojrzał jeszcze na
mnie, zupełnie jakby słyszał moje myśli. - Kira-kun?
- Tak? - blondyn pochylił się w moją stronę.
- Mogę cię prosić o lampkę wina? To powinno mnie wzmocnić
trochę... - uśmiechnęłam się słodko patrząc jak blondyn
zostawia mnie pod opieką Hisagiego i Matsumoto i idzie spełnić
moją prośbę.
Zabawę czas zacząć.