niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 23

    - Boże... - jęknęłam łapiąc się za głowę. Bolała mnie niemiłosiernie, jakbym była na kacu. Rozejrzałam się niepewnie dookoła. Znajdowałam się w rozwalającym się pokoju. Rukongai? Przecież całkiem niedawno byłam...  Zalała mnie fala wspomnień o ostatnich wydarzeniach. W tym momencie dziurawe shoji się odsunęło, wpuszczając do małego, ciemnego pomieszczenia odrobinę światła. Do pokoju kocim krokiem wsunął się Hiyakuma. - Hiya-chan... Jakim cudem jesteśmy w Rukongai? I nie trzaskaj tak, głowa mnie strasznie boli. - skrzywiłam się, gdy mężczyzna zamknął drzwi z cichym stuknięciem. Usiadł koło mnie i przytulił, kładąc mi rękę na czole. Poczułam orzeźwiający i łagodzący ból chłód. Westchnęłam, obejmując go w pasie i przytulając się na chwilę. - Dziękuję. A teraz: jak się tu znaleźliśmy i ile spałam? - podał mi wodę, którą wypiłam łapczywie.
    - Przyniosłem cię tu. Chociaż zanim wszystkie obrażenia się zaleczyły... Zdążyłem wygrać w shōgi z Kuchikim. Co jak co, ale jest świetnym graczem. Trochę minęło zanim rozpracowałem jego strategię. - zasępił się, zupełnie jakby długie myślenie nad strategią było ujmą na honorze. - W każdym razie wygrałem. Co do drugiego pytania... Przespałaś cały dzień i całą noc. - zamilkł, nie wiedząc jak zareaguję.
    - No cóż, w końcu i tak postanowiłam odejść z Gotei. Tylko jak ja to przekażę Aizen-samie... On każe mnie zabić... - zamyśliłam się. W ogóle czułam się jakby te słowa wypowiadał ktoś inny. Było mi szczerze obojętne co się ze mną stanie.
    - Malutka. - Zanpakutō od kilku chwil bezskutecznie próbował zwrócić moją uwagę.
    - Hm? Coś mówiłeś? - zapytałam półprzytomnie, myślami błądząc wokół reakcji Grimmjowa na moją śmierć.
    - Tak, mówiłem, że Jidanbō pytał jak się czujesz. - spojrzałam na niego zaskoczona.
    - Byłam pewna, że jesteśmy w Inuzuri. - wykrztusiłam po dłuższej chwili.
    - Kuchiki na odchodne powiedział, że wrócisz do Dworu Czystych Dusz, choćby miał cię tam sprowadzić siłą. A gdzie zacząłby poszukiwania, zwłaszcza po ostatnim? - fakt, miał rację.
    - Ale tam jest Yoneka! Przecież zgred go zamorduje, jeśli chłopak nie powie gdzie jestem. - spanikowałam. Zerwałam się z posłania z zamiarem pójścia do Inuzuri, gdy ręka silnie obejmująca mnie w pasie powaliła mnie na ziemię.
    - To już jest załatwione. Yoneka ma powiedzieć, że poszłaś do Zaraki. Już? Spokojnie, wszystko pozałatwiałem. - Uspokoiłam się nieco, widząc, że takimi wybuchami tylko straszę Hiyakumę. - Malutka, Kuchiki był tutaj niecałą godzinę temu, więc na razie jesteśmy bezpieczni. Pytał o ciebie Jidanbō, na szczęście ten zachował się zgodnie z planem i powiedział, że widział cię zmierzającą do następnego okręgu. - westchnęłam z ulgą, już całkowicie spokojna. - Na razie przebierz się, później pomyślimy co dalej. I powinnaś podziękować Jidanbō za pomoc. - upomniał mnie Zanpakutō, zupełnie jakbym była dzieckiem. Cóż, w porównaniu do niego pewnie byłam. Skinęłam jedynie głową, a Zanpakutō wyszedł, zasuwając drzwi i zostawiając mnie samą w pokoju. Ubrałam kimono, zapewne przemocą odzyskane od zgreda i wyszłam z pokoju, uprzednio porządkując go. Zaraz przed domem zastałam Jidanbō, który skinął mi głową na powitanie i uśmiechnął się przyjaźnie.
    - Dziękuję, Jidanbō. - nie zdążyłam dokończyć, gdyż mężczyzna podniósł mnie jedną ręką i posadził na swoim ramieniu. Widziałam kolejne okręgi Rukongai, co było imponującym widokiem. - Wow, ty masz zawsze taki widok... Niesamowite. - Zachwyciłam się i rozglądałam uważnie. Nagle zauważyłam duży obłok kurzu nad jedną z dalszych dzielnic Rukongai. - Jidanbō, a co to tam jest? Który to okręg? - zapytałam olbrzyma.
    - Gdzie? - wskazałam dłonią kierunek. Mężczyzna przyjrzał się uważniej, a po chwili uśmiech zniknął z jego twarzy. - Inuzuri, Fuyumi. - powiedział cicho, a moje serce zamarło. W jednej chwili zeskoczyłam i wbiegłam do domku po katanę. W czasie biegu do siedemdziesiątego drugiego okręgu przywiązałam ją do obi i przyspieszyłam bieg.
    - Fuyumi, co ty robisz? - krzyczał za mną Hiyakuma, ale nie słuchałam. Skupiłam się na biegu i wyciszeniu energii duchowej. Nagle widok po bokach rozmazał się, a ja znalazłam się dobrych kilkadziesiąt metrów dalej niż powinnam być po zwykłym biegu. Zatrzymałam się gwałtownie.
    - Czy ja właśnie... Użyłam shunpo? - zapytałam sama siebie. W tej formie powinno być to niemożliwie, w końcu Aizen-sama poza reiatsu ograniczył wszystkie moje umiejętności. Nawet wywołanie shikai powinno być niemożliwie. Wzruszyłam ramionami. Może Hiya-chan coś o tym wie. Ruszyłam dalej, co jakiś czas używając shunpo. Dotarłam dopiero do 71 okręgu, a już czułam przytłaczającą wszystko energię duchową szlachcica. Gdy dotarłam do dawnego domku Renjiego i Rukii, pierwszym co zobaczyłam był szlachcic trzymający Yonekę za ubranie i potrząsający nim z groźną miną. Na szczęście nie wyjął jeszcze Zanpakutō.
    - Wiem doskonale, że ona nie poszła do Zaraki. Czego miałaby tam szukać? Każ jej wyjść. - usłyszałam, gdy podeszłam wystarczająco blisko. Yoneka zauważył mnie, już otwierał usta, by coś powiedzieć, gdy palcem położonym na usta nakazałam mu ciszę. Widać było, że chłopak atakowany taką ilością reiatsu jest na skraju wyczerpania. Podeszłam najciszej jak się dało do szlachcica i trzasnęłam go sayą po głowie. Deja vu...  Puścił chłopaka i osunął się na ziemię. Po chwili jego energia duchowa było prawie niewyczuwalna.
    - Zabiłaś go, zabiłaś! - wydarł się Yoneka. Pokręciłam głową, kopiąc lekko szlachcica w bok. Głośne jęknięcie przesądziło sprawę.
    - Jest tylko niezdolny do ruchu, trafiłam w punkt witalny. - wzruszyłam ramionami. - Dla twojej informacji, zgredzie: byłam w pierwszym okręgu, praktycznie pod twoim nosem. Nie trzeba było wiele, żeby Hiyakuma cię rozszyfrował. - spojrzałam ponownie na blondyna stojącego w szoku. - Wybacz Yoneka. Chyba nie wszystko poszło po myśli Hiyakumy... - chłopak machnął ręką, odwracając wzrok. - Coś nie tak?
    - Twoje kimono, Fuyumi. Jest chyba za słabo zawiązane... - spojrzałam. Faktycznie, było zbyt luźne przez co widać było kawałek piersi. Szybko je poprawiłam modląc się, by przybył tutaj mój Zanpakutō. - Daj, pomogę ci. - odwróciłam się plecami do Yoneki pozwalając, by zacisnął mocniej pasy obi. - Już. - odsunął się szybko, widząc, że poturbowany szlachcic zaczyna żwawiej się ruszać i próbuje się podnieść.
    - Miałeś znaleźć powód dla którego miałabym wrócić na Dwór Czystych Dusz, a nie zaciągać mnie tam siłą. - szepnęłam, pochylając się nad szlachcicem. Znieruchomiał. - Czyli nie znalazłeś nic takiego. Wobec tego możesz wracać do posiadłości. - odwróciłam się, by odejść gdziekolwiek, gdy kruczowłosy się odezwał.
    - Jeszcze nie spłaciłaś do końca długu. Myślisz, że jeden posiłek wszystko załatwił?
    - Taki bogaty, a tylko o kasie myśli. - zironizowałam, truchlejąc jednak ze strachu. Znalazł powód. Cholercia, mam przechlapane...
    - Zostawisz Rukię i Renjiego? Tak bez żadnych emocji powiesz im, że odchodzisz z Gotei?
    - Zrozumieją. Muszą zrozumieć. - wycedziłam przez zęby. - Zresztą tu nie chodzi o nich.
    - A o kogo? - spojrzałam przez ramię na szlachcica. Wstał już i otrzepywał swoje kimono z kurzu. - Myślisz, że wszyscy będą dla ciebie tak wyrozumiali jak Renji i Rukia? Generał na pewno nie będzie. Wiesz co robi się z nielegalnymi dezerterami? Jestem pewny, że wiesz. - wiedziałam. Wrzucano ich do dołu zrobionego w całości z kamienia wysysającego energię duchową i zostawiano, żeby umarli z wycieńczenia, głodu, chłodu i pragnienia. - I jestem pewny, że gdy dowie się o twojej ucieczce ucierpisz na tym nie tylko ty. Cały szósty oddział zostanie skazany na więzienie. Nie tylko ja i Renji. Wszyscy, nawet ci dopiero przyjęci. - mówił to bez cienia emocji, jakby nie zależało mu na tym, co stanie się z nim i jego oddziałem.
    - A jeśli dezerter będzie martwy? - stanęłam przodem do niego, chcąc zobaczyć jego reakcję. Po jego twarzy przebiegł jakiś grymas, ni to strachu ni wściekłości. Nie odezwał się jednak, co potwierdziło moje przypuszczenia. - Rozumiem. Wobec tego problem rozwiązał się sam. - ukłoniłam się lekko i zniknęłam, używając shunpo. A raczej miałam taki zamiar, bo kilkanaście metrów dalej dołączył do mnie szlachcic. Kręciło mi się w głowie i czułam jak żołądek podchodzi mi do gardła. Przebiegłam kilka kroków w bok, by w końcu wylądować na kolanach i zwymiotować wodę, którą wypiłam wcale mnie tak dawno temu. Trzęsłam się na całym ciele i nie mogłam tego opanować, dodatkowo wciąż wymiotowałam, chociaż praktycznie nie miałam już czym. Hiyakuma pojawił się obok mnie i położył mi dłoń na czole.
    - Masz gorączkę i ani odrobiny reiatsu. - pokręcił głową i spojrzał na Kuchikiego. Ewidentnie nie podobała mu się jego obecność. - Chyba za długo przebywałem tutaj, używając twojej energii duchowej. Masz się nią zająć. - wstał i rozkazał kapitanowi. Podszedł do niego bliżej i wyszeptał. - I nawet nie próbuj się do niej dobierać. Jeden zły ruch, a będą musieli amputować ci obie ręce. - Malutka, ja znikam. Jeśli będziesz mnie potrzebować... - skinęłam głową i zwymiotowałam po raz kolejny. Zamroczyło mnie na chwilę, ale resztką woli zachowałam świadomość.
    - Hiya-chan. Chcę do szpitala. - wyszeptałam i upadłam do przodu.
    - Zaniosę ją. Znikaj już. - Kuchiki kucał za mną i trzymał mnie za ramiona, żebym nie upadła we własne wymiociny. Poczułam lekką ulgę, gdy Hiyakuma zdematerializował się. Moje reiatsu przestało być tak obciążone. - I co on z tobą zrobił? Jak można być tak lekkomyślnym? Ty też nie jesteś lepsza. Nikt ci nie mówił, że zmaterializowana forma duchowa Zanpakutō czerpie z energii duchowej partnera, a nie ze swojej?
    - Ty mnie miałeś uczyć o Zanpakutō i kidō, ale odwoływałeś co chwilę treningi, zapomniałeś już? - szlachcic podniósł mnie i przeniósł kilka kroków, by posadzić na ziemi i spojrzeć na moją twarz. Usiadł przede mną, żeby w razie czego szybko mnie złapać. Świadczyło o tym też to, że trzymał dłonie na moich ramionach.
    - Jesteś strasznie rozpalona. I nadal się trzęsiesz. - zdjął górę szlacheckiego stroju i okrył mnie nim. Zapatrzyłam się na jego wyrzeźbioną klatkę piersiową. W tej chwili cieszyłam się, że mam wypieki z gorączki. Nagle Kuchiki napiął mięśnie brzucha, a mnie zrobiło się słabo na ten widok. - Podoba ci się? Nie musisz się aż tak czerwienić.
    - W-Wcale się nie czerwienię! To z gorączki! - zaprotestowałam. Po chwili nieśmiało wyciągnęłam dłoń i dotknęłam jednego z mięśni. Był twardy niczym stal. - Robisz brzuszki czy po prostu masz taką budowę? - zapytałam, dotykając palcem kolejnych mięśni. Wszystkie były identycznie napięte. Ku mojemu zdumieniu szlachcic odwrócił wzrok i rozluźnił się. Wstał i wziął mnie na ręce.
    - Musisz wytrzymać, jeśli użyję shunpo szybciej znajdziemy się w szpitalu. Lepiej ci już? - skinęłam głową, zdezorientowana nagłą zmianą tematu. Pewnie Hisana zapytała go kiedyś o to samo.
 Przed szpitalem Kuchiki postawił mnie na ziemi, zabrał z moich ramion swoje kimono i założył je na siebie. Weszliśmy do środka, a po chwili przyszła Unohana. Wystarczył jej jeden rzut oka na moją twarz, by zdecydowała się przyjąć mnie na oddział.

4 komentarze:

  1. I co ja mam napisać? Rozdział świetny, jak zresztą wszystkie twoje! I nawet nie waż mi się w to wątpić! Bo przyjdę i poszczuję Metalicaną!
    Kocham :3
    Kuchiki... Dobra, zjadłabym *o*
    Ale dalej go nie lubię >.<
    Hiya ją zmęczył... Ale i tak go wielbię *o* Zjadłabym *o*
    Bickslow : Ty byś wszystkich najlepiej zjadła...
    Wiem >.< No ale co ja poradzę, że tu pełno jakich ciach?! To jawne znęcanie się nad moją biedną psychiką >.<
    Fuyumi jest chora :( Bardzo chora :( Biedna :( *Tuli ją* Kapitanku, masz się nią zająć! Bo jak nie to Ren~chan będzie zła! A jak Ren~chan jest zła to szczuje Metalicaną!
    Buziam ~ !
    ~Reneé

    OdpowiedzUsuń
  2. I'm really impressed with your writing skills as well as with the layout on your weblog. Is this a paid theme or did you modify it yourself? Anyway keep up the nice quality writing, it is rare to see a great blog like this one nowadays.

    Review my blog post :: stuffing

    OdpowiedzUsuń
  3. Howdy! I just want to offer you a huge thumbs up for your excellent info you have got here on this post.
    I will be coming back to your web site for more soon.


    Take a look at my homepage ... widower

    OdpowiedzUsuń