sobota, 23 marca 2013

Rozdział 22

    - Błagam, niech ktoś mnie obudzi trzeci raz... - jęknęłam, kiedy już doszedł do mnie absurd tej sytuacji. Siedziałam na kolanach kapitana, przed chwilą pocałowałam go myśląc, że to Grimmjow. Co najgorsze mój chwilowy pobyt w Las Noches, w sypialni brata, okazał się niczym innym jak tylko snem. - Boże... - zsunęłam się z kolan szlachcica, zakrywając twarz rękami. - To był sen... Tylko sen. Cholera by to! - zaklęłam, wstając i ruszając ku wyjściu. Po chwili szarpania się z shoji zauważyłam, że te na pewno się nie otworzą.
    - Wytłumacz mi: co ty robisz? - obejrzałam się na mężczyznę. Siedział tam, gdzie wcześniej, a poza tym, że odwrócił głowę w moją stronę nic nie sugerowało, że się poruszył.
    - Próbuję znaleźć drzwi? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, ruszając wzdłuż fałszywej ściany i szukając drzwi. W końcu! Otworzyłam je na całą szerokość... - Piździ! - zatrzasnęłam je szybko, drżąc z zimna. Wciąż miałam na sobie poharatane kimono, a jesienny poranek nie był zbyt zachęcający. Szron na drzewach i trawie mówił sam za siebie. Spojrzałam jeszcze raz na szlachcica. - Jeśli mam do wyboru ciebie i zimno to jednak wolę zimno. - otworzyłam drzwi i, próbując nie zwracać uwagi na prawie lodowaty wiatr, wyszłam na zewnątrz. Zaraz też zostałam wciągnięta z powrotem do pomieszczenia, a drzwi zostały zamknięte.
    - Poczekaj aż się ociepli. Zaraz każę przynieść ci jakieś ubranie. - mężczyzna puścił moje ramię i ruszył ku drzwiom znajdującym się na drugim końcu pomieszczenia.
    - Służba będzie plotkować, że sprowadzasz kobiety na noc. - rzuciłam kąśliwie, sięgając ku shoji. Zatrzymał się, ale nie odwrócił.
    - Raczej pomyślą, że Hisana ożyła. I nie próbuj otwierać tamtych drzwi. - dodał kiedy prawie udało mi się je bezszelestnie otworzyć. Opuściłam rękę, obiecując sobie, że kiedy tylko wyjdzie to ja też. W drugą stronę.

***
Mamusiu, której nie znałam... Za co mnie tak pokarali? Stałam na środku pokoju, ubierana przez kilkanaście służących, które za nic miały moje protesty. Temu wszystkiemu przyglądał się z boku szlachcic, który wszedł zaraz po tym, gdy ubrano mnie w pierwsze kimono. I co najgorsze wszystkie bez wyjątku zwracały się do mnie...
    - Hisana-sama, które spinki wolisz? - już mnie nerwica brała, gdy to słyszałam. Jak Hisana to wytrzymywała?
    - Mówiłam już, że nie jestem Hisaną. Mam na imię Fuyumi. - wysyczałam wściekle, przez co kobieta cofnęła się kilka kroków. Inna natomiast powiedziała uspokajającym tonem.
    - Oczywiście, Hisana-sama. - spojrzałam wściekle na szlachcica, prawie pewna, że nie będzie chciał kontynuować tej farsy.
    - Hisano, proszę, uspokój się... - powiedział łagodnie, podchodząc i wyciągając do mnie rękę, by pomóc mi zejść z niewielkiego stołeczka. Miarka się przebrała.
    - Ja ci dam „Hisano” ty głupi, wredny szlachciku! - zeskoczyłam z mebla, celując w mężczyznę oskarżycielsko palcem. - Jeszcze mnie popamiętasz, niech ja tylko dostanę z powrotem mojego Zanpakutō!     - Właśnie! Oddawaj Hiyakumę! - Kuchiki wydawał się w ogóle nie przejmować moimi groźbami i żądaniami co rozjuszyło mnie jeszcze bardziej. Zamachnęłam się chcąc uderzyć go drugą ręką.
    - Spokojnie, przecież nic złego ci się nie dzieje. - mówił do mnie jak do jakiegoś rozeźlonego zwierzaka. Chwycił moją wyciągniętą dłoń i ucałował moje palce. Zatkało mnie i przystanęłam z pięścią w połowie drogi do jego twarzy. Odesłał służbę, która pośpiesznie wyszła. Wtedy natychmiast puścił moją dłoń. - Twojego Zanpakutō ma Renji, nie ja. - patrzyłam na niego nie rozumiejąc. W ogóle zacięłam się jeszcze na pocałunku w dłoń i fakty docierały do mnie ze sporym opóźnieniem.
    - Czekaj, mojego Zanpakutō ma Renji? To czemu wyczuwam go tutaj...? - z wahaniem położyłam dłoń tam gdzie zazwyczaj spoczywał Hiyakuma. Moja dłoń zatrzymała się na powietrzu, tak jakby faktycznie znajdował się tam mój miecz. Wyjęłam go tak jak zwykle, a szlachcic patrzył zdziwiony co robię. - Skoro go czuję to on musi tu być. - zaczęłam skupiać swoje reiatsu tam, gdzie powinna być katana. Po chwili powietrze zrobiło się zimniejsze niż to na dworze, a shoji zamarzły, nie dopuszczając zaalarmowanych zimnem służących do pokoju. Także powietrze udające Hiyakumę zamarzło, tworząc cienką warstwę lodu okalającą niewidzialną katanę. - Hey, Hiya-chan. Przestań się bawić i pokaż się. - sama nie wiedziałam czemu traktuję mojego Zanpakutō jak krnąbrne dziecko, ale podziałało. - Lód w całym pokoju zelżał i roztopił się, a ja wycelowałam zmaterializowanym mieczem w szlachcica. - Oddawaj kimono Hiyakumy. - w tym samym momencie do pokoju wpadły służące. Widząc mnie grożącą Kuchikiemu wpadły w popłoch i zaczęły krzyczeć.
    - Hisana-sama, skąd ty masz miecz?! Czemu atakujesz Kuchikiego-dono?! - spojrzałam na nie zimno, po czym ignorując ich wrzaski ponownie skupiłam się na kruczowłosym. Ten zaś podniósł dłoń i spokojnym głosem, zupełnie ignorując miecz celujący w jego gardło, powiedział.
    - Przynieście to krótkie, zielono-błękitne kimono. - służące spojrzały po sobie. - Tak, właśnie to. Należy do niej. - lekko wskazał mnie dłonią. Prychnęłam pogardliwie, uwalniając jeszcze więcej mojego reiatsu.
    - Pośpieszcie się, bo kiedy ściany zamarzną to on padnie martwy. - dodałam cicho, a lód, jakby na potwierdzenie moich słów, zaczął powoli przesuwać się od moich stóp w kierunku shoji. Kobiety wybiegły przerażone, a ja uśmiechnęłam się jak Grimmjow. Tym razem nie zrobiło to żadnego wrażenia na stojącym przede mną mężczyźnie. Prychnęłam z udawaną pogardą i usiadłam na podłodze. Hiyakuma chyba miał ochotę się pobawić, bo, gdy tylko położyłam go na ziemi, zaczął lewitować okrążając szlachcica. Ten nic sobie z tego nie robił, patrzył jedynie na mnie chłodno. Po chwili przeniósł wzrok gdzieś za mnie, usiadł na piętach i zamyślił się. Zignorowałam go, wciąż patrząc na lewitującego Hiyakumę. Był zaraz za szlachcicem. Temperatura w pokoju obniżyła się o kilka stopni, a ja zauważyłam zarys dłoni na mojej katanie. Po chwili zorientowałam się, że to Hiyakuma postanowił pojawić się tutaj. Gdy zmaterializował się cały, wstrzymałam oddech. Palcem przyłożonym do ust nakazał mi ciszę, po czym przykucnął za kapitanem i złowrogo wyszeptał wprost do jego ucha.
    - Niespodzianka. - Kuchiki krzyknął zaskoczony, zerwał się na równe nogi i chwycił za serce. Sięgnął po Senbonzakurę, jednak nie znalazł jej u swojego boku. Hiyakuma przyłożył mu katanę do gardła sprawnie rzucając kapitańskie Zanpakutō w moją stronę. Złapałam miecz i wyjęłam go z sayi. - Jeden zły ruch, a twoja głowa potoczy się po podłodze. - powiedział duch miecza, patrząc na mnie. Skinęłam głową i skierowałam koniec ostrza Senbonzakury w stronę szlachcica.
    - Za wcześnie na triumf, Hiya-chan. Nie ma się z czego cieszyć dopóki on nie padnie martwy. - wzruszyłam ramionami, zauważając zadowolony uśmiech Zanpakutō i przerażoną twarz kapitana. Chyba pierwszy raz grożono mu śmiercią otwarcie, w sytuacji, w której faktycznie był bezsilny. - Skrępuj mu ręce, bo jeszcze użyje kidō, a nie chcę, żeby coś ci zrobił. - dodałam po chwili, patrząc jak szlachcic układa dłoń w charakterystyczny sposób. Chwilę później lód więził jego dłonie. - Gdzie te kimono? Chcę je tylko odzyskać i sobie pójdę. - warknęłam zdenerwowana. Upuściłam Senbonzakurę na podłogę. Auć, trochę delikatniej, jestem kapitańskim Zanpakutō.  - Nerwowy też jesteś, jak na Zanpakutō. - mruknęłam pod nosem, a Kuchiki spojrzał zdziwiony.
    - Do kogo mówisz? - zapytał kruczowłosy, a Hiyakuma tylko uśmiechnął się, słysząc to pytanie. Odwróciłam się plecami do szlachcica.
    - Z Senbonzakurą. Ty nie potrafisz rozmawiać z innymi Zanpakutō? Myślałam, że kapitanowie mają pełny serwis umiejętności... - prychnęłam zdegustowana.
    - Jak na razie jesteś jedyną osobą, która uwalnia cudze shikai i rozmawia z cudzymi Zanpakutō. - wzruszyłam ramionami, ale pochlebiła mi ta uwaga.
    - Hiya-chan... Pobawmy się z nim trochę. Nudzę się. - ponownie podniosłam broń. Puściłam swojemu Zanpakutō oczko. - Chire, Senbonzakura. - powiedziałam naśladując sposób mówienia Kuchikiego. Różowe ostrza przypominające płatki kwiatów zatańczyły wokół mnie, otaczając mnie zwartym okręgiem. Zafascynowana ich pięknem wyciągnęłam dłoń, by dotknąć jednego z nich, gdy nagle szlachcic wyrwał się Hiyakumie. Drgnęłam zaskoczona, a koncentracja pozwalająca na utrzymanie w ryzach płatków rozpadła się. - Hiya-chan! - krzyknęłam nim wszystkie ostrza zaatakowały mnie równocześnie. Jedyne co czułam w tej chwili to ogromy ból, paraliżujący mnie.
    - Fuyumi! - krzyknęli równocześnie obaj bruneci. Ostatnim co zapamiętałam był chłodny, okalający mnie zewsząd lód.

*Narracja trzecioosobowa*
Lód pokrył poharatane ciało dziewczyny. Przypominała raczej zakrwawiony ochłap mięsa niż człowieka, ale Hiyakuma miał nadzieję, że uda mu się zapobiec wszelkim bliznom. Nie mógłby spojrzeć sobie w twarz, gdyby na jej ciele został choćby najdrobniejszy ślad po ataku kapitańskiego Zanpakutō. Pieprzony Senbonzakura. Zaklął w myślach, patrząc na zmagania szlachcica z różowymi ostrzami. Kiedy udało się ogarnąć całą sytuację, a dziewczyna leżała bezpiecznie pod grubą warstwą leczącego ją lodu, panowie spojrzeli po sobie z nieukrywaną wrogością.
    - To twoja wina. - powiedzieli równocześnie. Zaraz też zaczęli się wykłócać kto naprawdę jest winny temu zdarzeniu.
    - To ty się wyrwałeś i to przez ciebie tygrysica straciła koncentrację!
    - Gdybyś nie rzucił jej mojego Zanpakutō w ogóle by do tego nie doszło! Chwila. Jak ją nazwałeś? - zapytał szlachcic groźnie.
    - Tygrysicą, a tobie nic do tego. - odpowiedział Zanpakutō z mrożącym krew w żyłach błyskiem w oku. - I nie patrz na nią jakbyś chciał ją zaraz zgwałcić! - dodał rozwścieczony, widząc jak kapitan patrzy na nieprzytomną Fuyumi.
    - Głodnemu chleb na myśli! - odgryzł się szybko szlachcic.
Dziewczyna poruszyła się lekko, a lód zaczął topnieć.
-  Cholera, jeszcze nie wszystko się zaleczyło. - zaklął pod nosem Hiyakuma rzucając się ku topniejącemu lodowi. - Leż, malutka. Jeszcze chwilę, i nie będzie po tym nawet śladu. - odetchnął z ulgą widząc, że jej ciało i twarz wyglądają na nienaruszone. Dziewczyna nie odezwała się słowem, jedynie zamknęła oczy i ponownie odpłynęła w niebyt.

9 komentarzy:

  1. *o*
    A ja się tak zastanawiałam, co będzie dalej... Mogłam to wcześniej przeczytać ~ ! Biorę się zaraz chyba za nexty :3
    Kochanie to mojeeeeeee *tuli* Rozdział cudo i super ~ ! Kuchiki miał kłopoty ale... Czemu to Fuyumi oberwała ?! TT.TT Znowu i to na dodatek ~ !
    Bickslow : Nie rozpaczaj tak.
    Nic mi nie jest :3 Ach, Kapitan i Hiya~chan się kłócą... Jak fajnie :3 "Głodnemu chleb na myśli" co ? xD Padłam xD
    Neee, a czy Bakusław teraz odkryje prawdę? Chcę wiedzieć ~ ._.
    Buziaaaaa ~ !
    ~Reneé

    OdpowiedzUsuń
  2. Fuyumi znowu oberwała porządne... No co za kobieta, ta to się zawsze w kłopoty wpakuje! Kuchiki dziś nad wyraz spokojny, jestem w szoku... Oh biedna biedna, co ona ma z tym kapitanem i jego Zanpakuto :D Oby szybko wróciła do siebie! Fajny rozdzialik, czekam na kolejny ^^ Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdzialik.
    Nowe rozdziały ruszyły ^^.
    Teraz pozostaje tylko czekać na nowe i mieć z nich zaciesz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominuje cię do nagrody The Versatile Blogger Award (http://nalulovestory.blogspot.com/p/liebster-award.html - szczegóły praktycznie na samym dole :P).

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć Nabiał-chan C:
    Nominuję Cię do Liebstera. Bo tak. Zasługujesz na to xD
    (ps, wybacz, że nie urwałam z komentarzami ale szlaban mi się trafił ;_; nadrobię xD)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej.
    Nominuję Cię do The Libster Award.
    P.S. Ja też przepraszam, że nie komentowałam, ale obiecuję nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominuję cię do nagrody "The Versatile Blogger Award" ! :D (szczegóły na http://trust-me-this-is-insomnia.blogspot.com/p/regulamin.html )
    ~Frozen

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominuję Cie do nagrody "LIEBSTER AWARD" oraz "THE VERASTILE BLOGGER AWARD" Graulacje!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, nominuję Cię do 'Liebster Award'. Szczegóły na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń