-
Wytłumacz mi: co ty robisz? -
obejrzałam się na mężczyznę. Siedział tam, gdzie wcześniej, a
poza tym, że odwrócił głowę w moją stronę nic nie sugerowało,
że się poruszył.
-
Próbuję znaleźć drzwi? -
odpowiedziałam pytaniem na pytanie, ruszając wzdłuż fałszywej
ściany i szukając drzwi. W końcu! Otworzyłam je na całą
szerokość... - Piździ! - zatrzasnęłam je szybko, drżąc z
zimna. Wciąż miałam na sobie poharatane kimono, a jesienny
poranek nie był zbyt zachęcający. Szron na drzewach i trawie
mówił sam za siebie. Spojrzałam jeszcze raz na szlachcica. -
Jeśli mam do wyboru ciebie i zimno to jednak wolę zimno. -
otworzyłam drzwi i, próbując nie zwracać uwagi na prawie
lodowaty wiatr, wyszłam na zewnątrz. Zaraz też zostałam
wciągnięta z powrotem do pomieszczenia, a drzwi zostały
zamknięte.
-
Poczekaj aż się ociepli. Zaraz
każę przynieść ci jakieś ubranie. - mężczyzna puścił moje
ramię i ruszył ku drzwiom znajdującym się na drugim końcu
pomieszczenia.
-
Służba będzie plotkować, że
sprowadzasz kobiety na noc. - rzuciłam kąśliwie, sięgając ku
shoji. Zatrzymał się, ale nie odwrócił.
-
Raczej pomyślą, że Hisana
ożyła. I nie próbuj otwierać tamtych drzwi. - dodał kiedy
prawie udało mi się je bezszelestnie otworzyć. Opuściłam rękę,
obiecując sobie, że kiedy tylko wyjdzie to ja też. W drugą
stronę.
***
Mamusiu, której
nie znałam... Za co mnie tak pokarali? Stałam na środku pokoju, ubierana przez kilkanaście służących,
które za nic miały moje protesty. Temu wszystkiemu przyglądał się
z boku szlachcic, który wszedł zaraz po tym, gdy ubrano mnie w
pierwsze kimono. I co najgorsze wszystkie bez wyjątku zwracały się
do mnie...
-
Hisana-sama,
które spinki wolisz? - już mnie nerwica brała, gdy to słyszałam.
Jak Hisana to wytrzymywała?
-
Mówiłam już,
że nie jestem Hisaną. Mam na imię Fuyumi. - wysyczałam wściekle,
przez co kobieta cofnęła się kilka kroków. Inna natomiast
powiedziała uspokajającym tonem.
-
Oczywiście,
Hisana-sama. - spojrzałam wściekle na szlachcica, prawie pewna, że
nie będzie chciał kontynuować tej farsy.
-
Hisano,
proszę, uspokój się... - powiedział łagodnie, podchodząc i
wyciągając do mnie rękę, by pomóc mi zejść z niewielkiego
stołeczka. Miarka się przebrała.
-
Ja ci dam
„Hisano” ty głupi, wredny szlachciku! - zeskoczyłam z mebla,
celując w mężczyznę oskarżycielsko palcem. - Jeszcze mnie
popamiętasz, niech ja tylko dostanę z powrotem mojego Zanpakutō!
-
Właśnie! Oddawaj Hiyakumę! - Kuchiki wydawał się w ogóle nie
przejmować moimi groźbami i żądaniami co rozjuszyło mnie
jeszcze bardziej. Zamachnęłam się chcąc uderzyć go drugą ręką.
-
Spokojnie,
przecież nic złego ci się nie dzieje. - mówił do mnie jak do
jakiegoś rozeźlonego zwierzaka. Chwycił moją wyciągniętą dłoń
i ucałował moje palce. Zatkało mnie i przystanęłam z pięścią
w połowie drogi do jego twarzy. Odesłał służbę, która
pośpiesznie wyszła. Wtedy natychmiast puścił moją dłoń. -
Twojego Zanpakutō ma Renji, nie ja. - patrzyłam na niego nie
rozumiejąc. W ogóle zacięłam się jeszcze na pocałunku w dłoń
i fakty docierały do mnie ze sporym opóźnieniem.
-
Czekaj,
mojego Zanpakutō ma Renji? To czemu wyczuwam go tutaj...? - z
wahaniem położyłam dłoń tam gdzie zazwyczaj spoczywał
Hiyakuma. Moja dłoń zatrzymała się na powietrzu, tak jakby
faktycznie znajdował się tam mój miecz. Wyjęłam go tak jak
zwykle, a szlachcic patrzył zdziwiony co robię. - Skoro go czuję
to on musi tu być. - zaczęłam skupiać swoje reiatsu tam, gdzie
powinna być katana. Po chwili powietrze zrobiło się zimniejsze
niż to na dworze, a shoji zamarzły, nie dopuszczając
zaalarmowanych zimnem służących do pokoju. Także powietrze
udające Hiyakumę zamarzło, tworząc cienką warstwę lodu
okalającą niewidzialną katanę. - Hey,
Hiya-chan. Przestań się bawić i pokaż się. - sama nie
wiedziałam czemu traktuję mojego Zanpakutō jak krnąbrne dziecko,
ale podziałało. - Lód w całym pokoju zelżał i roztopił się,
a ja wycelowałam zmaterializowanym mieczem w szlachcica. - Oddawaj
kimono Hiyakumy. - w tym samym momencie do pokoju wpadły służące.
Widząc mnie grożącą Kuchikiemu wpadły w popłoch i zaczęły
krzyczeć.
-
Hisana-sama,
skąd ty masz miecz?! Czemu atakujesz Kuchikiego-dono?! - spojrzałam
na nie zimno, po czym ignorując ich wrzaski ponownie skupiłam się
na kruczowłosym. Ten zaś podniósł dłoń i spokojnym głosem,
zupełnie ignorując miecz celujący w jego gardło, powiedział.
-
Przynieście
to krótkie, zielono-błękitne kimono. - służące spojrzały po
sobie. - Tak, właśnie to. Należy do niej. - lekko wskazał mnie
dłonią. Prychnęłam pogardliwie, uwalniając jeszcze więcej
mojego reiatsu.
-
Pośpieszcie
się, bo kiedy ściany zamarzną to on padnie martwy. - dodałam
cicho, a lód, jakby na potwierdzenie moich słów, zaczął powoli
przesuwać się od moich stóp w kierunku shoji. Kobiety wybiegły
przerażone, a ja uśmiechnęłam się jak Grimmjow. Tym razem nie
zrobiło to żadnego wrażenia na stojącym przede mną mężczyźnie.
Prychnęłam z udawaną pogardą i usiadłam na podłodze. Hiyakuma
chyba miał ochotę się pobawić, bo, gdy tylko położyłam go na
ziemi, zaczął lewitować okrążając szlachcica. Ten nic sobie z
tego nie robił, patrzył jedynie na mnie chłodno. Po chwili
przeniósł wzrok gdzieś za mnie, usiadł na piętach i zamyślił
się. Zignorowałam go, wciąż patrząc na lewitującego Hiyakumę.
Był zaraz za szlachcicem. Temperatura w pokoju obniżyła się o
kilka stopni, a ja zauważyłam zarys dłoni na mojej katanie. Po
chwili zorientowałam się, że to Hiyakuma postanowił pojawić się
tutaj. Gdy zmaterializował się cały, wstrzymałam oddech. Palcem
przyłożonym do ust nakazał mi ciszę, po czym przykucnął za
kapitanem i złowrogo wyszeptał wprost do jego ucha.
-
Niespodzianka.
- Kuchiki krzyknął zaskoczony, zerwał się na równe nogi i
chwycił za serce. Sięgnął po Senbonzakurę, jednak nie znalazł
jej u swojego boku. Hiyakuma przyłożył mu katanę do gardła
sprawnie rzucając kapitańskie Zanpakutō w moją stronę. Złapałam
miecz i wyjęłam go z sayi. - Jeden zły ruch, a twoja głowa
potoczy się po podłodze. - powiedział duch miecza, patrząc na
mnie. Skinęłam głową i skierowałam koniec ostrza Senbonzakury w
stronę szlachcica.
-
Za wcześnie
na triumf, Hiya-chan. Nie ma się z czego cieszyć dopóki on nie
padnie martwy. - wzruszyłam ramionami, zauważając zadowolony
uśmiech Zanpakutō i przerażoną twarz kapitana. Chyba pierwszy
raz grożono mu śmiercią otwarcie, w sytuacji, w której
faktycznie był bezsilny. - Skrępuj mu ręce, bo jeszcze użyje
kidō, a nie chcę, żeby coś ci zrobił. - dodałam po chwili,
patrząc jak szlachcic układa dłoń w charakterystyczny sposób.
Chwilę później lód więził jego dłonie. - Gdzie te kimono?
Chcę je tylko odzyskać i sobie pójdę. - warknęłam
zdenerwowana. Upuściłam Senbonzakurę na podłogę. Auć,
trochę delikatniej, jestem kapitańskim Zanpakutō. - Nerwowy też jesteś, jak na Zanpakutō. - mruknęłam pod nosem,
a Kuchiki spojrzał zdziwiony.
-
Do kogo mówisz? - zapytał kruczowłosy, a Hiyakuma tylko
uśmiechnął się, słysząc to pytanie. Odwróciłam się plecami
do szlachcica.
-
Z Senbonzakurą. Ty nie potrafisz rozmawiać z innymi Zanpakutō?
Myślałam, że kapitanowie mają pełny serwis umiejętności... -
prychnęłam zdegustowana.
-
Jak na razie jesteś jedyną osobą, która uwalnia cudze shikai i
rozmawia z cudzymi Zanpakutō. - wzruszyłam ramionami, ale
pochlebiła mi ta uwaga.
-
Hiya-chan... Pobawmy się z nim trochę. Nudzę się. - ponownie
podniosłam broń. Puściłam swojemu Zanpakutō oczko. - Chire,
Senbonzakura. - powiedziałam naśladując sposób mówienia
Kuchikiego. Różowe ostrza przypominające płatki kwiatów
zatańczyły wokół mnie, otaczając mnie zwartym okręgiem.
Zafascynowana ich pięknem wyciągnęłam dłoń, by dotknąć
jednego z nich, gdy nagle szlachcic wyrwał się Hiyakumie. Drgnęłam
zaskoczona, a koncentracja pozwalająca na utrzymanie w ryzach
płatków rozpadła się. - Hiya-chan! - krzyknęłam nim wszystkie
ostrza zaatakowały mnie równocześnie. Jedyne co czułam w tej
chwili to ogromy ból, paraliżujący mnie.
-
Fuyumi! - krzyknęli równocześnie obaj bruneci. Ostatnim co
zapamiętałam był chłodny, okalający mnie zewsząd lód.
*Narracja trzecioosobowa*
Lód
pokrył poharatane ciało dziewczyny. Przypominała raczej
zakrwawiony ochłap mięsa niż człowieka, ale Hiyakuma miał
nadzieję, że uda mu się zapobiec wszelkim bliznom. Nie mógłby
spojrzeć sobie w twarz, gdyby na jej ciele został choćby
najdrobniejszy ślad po ataku kapitańskiego Zanpakutō. Pieprzony
Senbonzakura. Zaklął w myślach, patrząc na zmagania szlachcica z różowymi
ostrzami. Kiedy udało się ogarnąć całą sytuację, a dziewczyna
leżała bezpiecznie pod grubą warstwą leczącego ją lodu, panowie
spojrzeli po sobie z nieukrywaną wrogością.
-
To twoja wina. - powiedzieli równocześnie. Zaraz też zaczęli się
wykłócać kto naprawdę jest winny temu zdarzeniu.
-
To ty się wyrwałeś i to przez ciebie tygrysica straciła
koncentrację!
-
Gdybyś nie rzucił jej mojego Zanpakutō w ogóle by do tego nie
doszło! Chwila. Jak ją nazwałeś? - zapytał szlachcic groźnie.
-
Tygrysicą, a tobie nic do tego. - odpowiedział Zanpakutō z
mrożącym krew w żyłach błyskiem w oku. - I nie patrz na nią
jakbyś chciał ją zaraz zgwałcić! - dodał rozwścieczony,
widząc jak kapitan patrzy na nieprzytomną Fuyumi.
-
Głodnemu chleb na myśli! - odgryzł się szybko szlachcic.
Dziewczyna poruszyła się lekko, a lód zaczął topnieć.
-
Cholera, jeszcze nie wszystko się zaleczyło. - zaklął pod nosem
Hiyakuma rzucając się ku topniejącemu lodowi. - Leż, malutka.
Jeszcze chwilę, i nie będzie po tym nawet śladu. - odetchnął z
ulgą widząc, że jej ciało i twarz wyglądają na nienaruszone.
Dziewczyna nie odezwała się słowem, jedynie zamknęła oczy i
ponownie odpłynęła w niebyt.
*o*
OdpowiedzUsuńA ja się tak zastanawiałam, co będzie dalej... Mogłam to wcześniej przeczytać ~ ! Biorę się zaraz chyba za nexty :3
Kochanie to mojeeeeeee *tuli* Rozdział cudo i super ~ ! Kuchiki miał kłopoty ale... Czemu to Fuyumi oberwała ?! TT.TT Znowu i to na dodatek ~ !
Bickslow : Nie rozpaczaj tak.
Nic mi nie jest :3 Ach, Kapitan i Hiya~chan się kłócą... Jak fajnie :3 "Głodnemu chleb na myśli" co ? xD Padłam xD
Neee, a czy Bakusław teraz odkryje prawdę? Chcę wiedzieć ~ ._.
Buziaaaaa ~ !
~Reneé
Fuyumi znowu oberwała porządne... No co za kobieta, ta to się zawsze w kłopoty wpakuje! Kuchiki dziś nad wyraz spokojny, jestem w szoku... Oh biedna biedna, co ona ma z tym kapitanem i jego Zanpakuto :D Oby szybko wróciła do siebie! Fajny rozdzialik, czekam na kolejny ^^ Pozdrawiam i życzę weny!
OdpowiedzUsuńFajny rozdzialik.
OdpowiedzUsuńNowe rozdziały ruszyły ^^.
Teraz pozostaje tylko czekać na nowe i mieć z nich zaciesz.
Nominuje cię do nagrody The Versatile Blogger Award (http://nalulovestory.blogspot.com/p/liebster-award.html - szczegóły praktycznie na samym dole :P).
OdpowiedzUsuńCześć Nabiał-chan C:
OdpowiedzUsuńNominuję Cię do Liebstera. Bo tak. Zasługujesz na to xD
(ps, wybacz, że nie urwałam z komentarzami ale szlaban mi się trafił ;_; nadrobię xD)
Hej.
OdpowiedzUsuńNominuję Cię do The Libster Award.
P.S. Ja też przepraszam, że nie komentowałam, ale obiecuję nadrobić.
Nominuję cię do nagrody "The Versatile Blogger Award" ! :D (szczegóły na http://trust-me-this-is-insomnia.blogspot.com/p/regulamin.html )
OdpowiedzUsuń~Frozen
Nominuję Cie do nagrody "LIEBSTER AWARD" oraz "THE VERASTILE BLOGGER AWARD" Graulacje!
OdpowiedzUsuńHej, nominuję Cię do 'Liebster Award'. Szczegóły na moim blogu :)
OdpowiedzUsuń