sobota, 2 marca 2013

Rozdział 17

     -  Fuyumi-san! - dobiegło mnie wołanie szeregowców. Darli się jakby ich kto ze skóry obdzierał. Zabiłabym ich za to „san”, gdyby nie to, że oni też, nie patrząc na konsekwencje, denerwują skacowanego zgreda. Malutka, wiesz, że oni będą mieć gorsze problemy niż ty? Chociaż... Im wystarczy twój szeroki i wdzięczny uśmiech i zapomną o wszystkim... Takiś pewny, Hiya-chan?  - Fuyumi-san! Kapitan Kuchiki cię wzywa!
     -  Tutaj jestem! - zawołałam i ruszyłam w kierunku wołających. Pod pachą trzymałam szaty boga śmierci. Uśmiechnęłam się do pomysłu podsuniętego przez Zanpakutō i przybrałam na twarz słodki uśmiech.
     -  Fuyumi-san... - grupka szeregowców zamarła na mój widok. Kilku złapało się za twarze, zapewne by zatamować krwotok z nosa. - Eee... Kapitan... - wydusił z siebie jeden z bardziej elokwentnych osobników płci męskiej.
     -  Tak, słyszałam. Ale nie wiem czy mogę tak iść do kapitana... - zwiesiłam głos robiąc zmartwioną minę i przykładając palec do ust w zamyśleniu. Kolejni mężczyźni gwałtownie zaczęli poszukiwać chusteczek. Bawiło mnie to przedstawienie. - Jak myślicie, ładnie wyglądam? - powoli okręciłam się na pięcie.
     -  Bardzo ładnie, Fuyumi-san. - dygnęłam dziękując za komplement.
     -  No to idę. - pomachałam im na pożegnanie i szybkim krokiem ruszyłam do gabinetu zgreda. Nadal miałam na twarzy ten słodki uśmiech, który sprawiał, że mijani szeregowcy obracali się za mną. - Dzień dobry, Renji-sama! - zawołałam do idącego kilka metrów przede mną porucznika. Ten odwrócił się i zmrużył oczy na chwilę. Stanął jak wryty, gdy mnie rozpoznał.
     -  Fuyumi? - uśmiechnęłam się szeroko i puściłam mu oczko. Na szczęście nie zadziałało to na niego. Rukia chyba by mnie zabiła, gdyby to zobaczyła. Zmieniłam uśmiech na tak wredny i złowieszczy jak tylko potrafiłam. Renji szybko domyślił się moich planów. - Fuyumi... Ja nie będę cię bronić. Swoją drogą, skoro chcesz go wypróbować i podszyć się pod jego żonę... To nie powinnaś robić tego w nocy i w koronkowej bieliźnie? - zapytał szeptem, pochylając się ku mnie.
     - Nie, tak będzie ciekawiej. Jeśli uda mi się go otumanić teraz to cała dywizja będzie to widzieć. A mnie chodzi właśnie o to. - uśmiechnęłam się lisim uśmiechem i przymknięciem oczu na wzór Gina. Renji wzdrygnął się na ten widok. - Okey, nieważne. Możemy wejść? Bo niektórzy już się ślinią na mój widok... - zaczęłam się zastanawiać czy to był dobry pomysł. Jeszcze nie daj boże dopadną mnie i zgwałcą na środku dywizji i nikt mi nie pomoże... Ja chcę być dziewicą! Nikt cie nie zgwałci. Już ja o to zadbam. Uspokojona zapewnieniem Hiyakumy czekałam tylko na odpowiedź Renjiego.
     -  Jasne, chodź. Ale co zrobisz kiedy kapitan też okaże jakąś reakcję na twój widok? - zapytał sceptycznie. Wyciągnęłam z rękawa aparat fotograficzny pożyczony kilka dni wcześniej od Matsumoto.
     -  Zrobię mu zdjęcia i pokażę wszystkim! - zawołałam radośnie chowając sprzęt z powrotem. Po chwili spoważniałam. Puściłam Renjiemu oczko i przybrałam na twarz słodki uśmiech. Stanęliśmy przed gabinetem Kuchikiego. - Wchodzimy? - nie czekając na odpowiedź zapukałam do drzwi gabinetu. Renji wyglądał jakby intensywnie nad czymś myślał.
     -  Wchodzę pierwszy, ty kryjesz się za mną, a dopiero jak każe ci wyjść to się pokażesz, jasne? Też chcę to widzieć. - wyszeptał i otworzył drzwi po usłyszeniu „proszę”. Weszliśmy zgodnie z ustalonym wcześniej planem. Niczego nie podejrzewający Kuchiki spojrzał na Renjiego.
     - Fuyumi, przestań się kryć. Nie jestem zły o twój... - urwał zastanawiając się nad określeniem mojej złośliwości. - Żart. - wysunęłam głowę zza ramienia porucznika, patrząc co robi kapitan. Ten zaś sięgnął po filiżankę herbaty i już miał się napić, gdy pokazałam się w całości. Niestety dla niego, zdążył już upić łyk i właśnie nim się zakrztusił. Co jak co, ale tak żywiołowej reakcji się po nim nie spodziewałam.  Spojrzałam z ukosa na czerwonowłosego, który miał tą trudną do określenia minę, kiedy człowiek chce się śmiać, ale wie, że nie może. Sama uśmiechnęłam się oszczędnie i zrobiłam kapitanowi ukradkiem kilka zdjęć.
     - Dobrze się czujesz, kapitanie? - zapytałam z troską, pogłębiając efekt jaki na nim wywarłam. Po kilku ciągnących się minutach Kuchiki uspokoił się na tyle, by wstać i znowu przybrać swój kamienny wyraz twarzy.
     - Gdzie jest twój uniform boga śmierci, Fuyumi? - zapytał, przewiercając mnie wzrokiem. Czy tylko mnie się wydaje czy on naprawdę powstrzymuje się przed patrzeniem na twoje nogi, malutka? Zaśmiałam się w myślach na to stwierdzenie, ale po bliższym przyjrzeniu się kapitanowi musiałam przyznać Hiyakumie rację.
     -  Trzymam go tutaj. - pokazałam materiał, który trzymałam w rękach. - Ale to jest ładniejsze. I lepiej w tym wyglądam. - obróciłam się powoli prezentując całe kimono. Kiedy ponownie spojrzałam na twarz szlachcica dostrzegłam jego lekko zaczerwienione policzki.
     -  Nieważne. Jesteś w dywizji, ubierz się odpowiednio do swojej rangi. - wstał i przeszedł pod okno. - Renji. - porucznik stanął na baczność. - Kapitan Unohana prosiła żebyś przyszedł do niej na chwilę. - Abarai skłonił się i wyszedł, zostawiając mnie i Kuchikiego samych.
     -  Tak się czepiasz o zwykłe kimono. - pokręciłam głową, siadając na kanapie i zakładając nogę na nogę. Kruczowłosy nie odpowiedział, zajęty wyglądaniem przez okno. - Ciekawe co byś zrobił jakbyś się dowiedział, że pod spodem mam prześwitującą, koronkową bieliznę... - rzuciłam jakby od niechcenia, pilnie obserwując mężczyznę spod półprzymkniętych powiek. Zauważyłam jedynie lekki skurcz przebiegający po jego twarzy i zaciśniętą na chwilę pięść.
     -  Twoja bielizna to nie moja sprawa. Ale faktem jest, że nie masz w czasie pracy stroju do niej odpowiedniego. - wzruszył ramionami, chociaż na moje oko ta obojętność sporo go kosztowała. - Poza tym, nie powinnaś przyjmować takich kimon od nieznajomych ludzi.
     -  Hiyakuma nie jest nieznajomym! - zaprotestowałam może odrobinę za głośno. Byakuya odwrócił się gwałtownie przodem do mnie. - Hiya-chan zna mnie lepiej niż ja sama! Chyba od własnego Zanpakutō mogę przyjąć podarunek, co? - założyłam ręce na piersi, wpatrując się wściekle w szlachcica. - I nawet taki szlachcic, tfu! Co ja mówię? Taki dupek jak ty nie będzie mi mówił co mogę, a czego nie! - wstałam i zamierzałam wyjść z gabinetu. Zamierzałam, ale Kuchiki chwycił mnie za ramię. Ścisnął mocno aż syknęłam z bólu. - Puść mnie! - szarpnęłam się, ale to wywołało jedynie kolejną falę bólu. Ustawił mnie przodem do siebie łapiąc za oba ramiona i potrząsając mocno.
     -  Czy ty słyszysz sama siebie? Kim on jest dla ciebie, żeby móc sprawiać ci takie prezenty? - syknął. Zacisnęłam zęby, uścisk jego dłoni zaczynał robić się nieznośnie bolesny. Szarpnęłam się kolejny raz, ale bez większych nadziei na oswobodzenie się.
     -  Jest wystarczająco ważny, żebym mogła mu zaufać. - niespodziewanie szlachcic puścił moje ramiona i nim zdążyłam zareagować w jakikolwiek sposób, przyciągnął mnie do siebie. Moje ręce złapał za mną tak, abym nie mogła mu się wyrwać. W jego oczach widziałam dziwną determinację, której zaczęłam się bać. - Co ty chcesz zrobić? Puść mnie. - głos mi się załamywał i ostatnie słowa byłby już tylko błagalną prośbą, a nie stanowczym żądaniem. Nie przejął się tym.
     - Nie chciałaś przyjąć nic ode mnie, pomimo mojej pozycji i bogactwa. - zaczął już spokojniej. Przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej tak, że nie mogłam patrzeć mu w oczy. Musiałam też oprzeć głowę o jego klatkę piersiową. Słyszałam szybkie bicie jego serca. Niestety nadal trzymał mnie za nadgarstki i nie mogłam się uwolnić. Po chwili poczułam jak moje serce również przyspiesza, a ciało wypełnia to samo gorąco, które czułam, gdy Kuchiki przytulał mnie na tarasie Pierwszej Dywizji. - Nie wiem dlaczego. Ale skoro nie chcesz nic materialnego to przyjmij chociaż to. - spojrzałam na niego, wyginając głowę do tyłu.
Uśmiechnął się lekko i puścił moje ręce tylko po to, by delikatnie objąć mnie w pasie. Ciche westchnienie wydostało się z moich ust. Nie poruszałam się, wciąż mając ręce za plecami a głowę odchyloną w tył. Kuchiki pochylił głowę i chociaż wiedziałam co zaraz nastąpi to i tak drgnęłam, zaskoczona pocałunkiem. Jego czułość w pierwszej chwili mnie zaskoczyła. Zaskoczyła na tyle, że nieświadomie położyłam dłonie na jego przedramionach, kierując się w górę w rytm powolnej pieszczoty naszych ust. Czułam pod palcami jego napięte mięśnie, jakbym w każdym momencie miała wyrwać się i uciec. Po dłuższej chwili splotłam dłonie na jego karku, a on mruknął zadowolony, przyciągając mnie do siebie jeszcze mocniej. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, z każdą minutą rosło gorąco wewnątrz mojego ciała. Kuchiki przestał silić się na delikatność. Wdarł się językiem do moich ust i badał ich wnętrze. Odpowiedziałam tym samym. Po moim policzku spłynęła strużka śliny. Szlachcic oderwał się ode mnie na zaledwie kilka sekund, tylko po to, by scałować tą strużkę i ponownie wpić się w moje usta. Jęknęłam cicho i jeszcze bardziej przyciągnęłam jego głowę do siebie. On też przyciągnął mnie do siebie bardziej. Popchnął mnie na przeciwległą ścianę. Szłam posłusznie, wierząc, że nie pozwoli mi upaść. Kiedy oparłam się plecami o zimny beton, przeszły mnie dreszcze, ale kapitan szybko zadbał o to, żebym przestała się tym przejmować. Zsunął jedną dłoń na mój pośladek, a ja zaczęłam na oślep szukać pasa od jego hakamy. Docisnął mnie jeszcze mocniej do ściany, chwytając moją dłoń mocującą się z jego pasem. Położył ją sobie na piersi, samemu sięgając ku sznurowi podtrzymującemu moje obi. Po chwili oba pasy materiału opadły na ziemię, a moje kimono rozchyliło się zachęcająco, ukazując kawałek koronkowego stanika. Wplotłam obie dłonie w jego włosy, pozwalając, by mężczyzna ściągnął ze mnie ubranie. Po chwili staliśmy na środku pokoju, a ja opierałam się o biurko. Szlachcic oderwał się ode mnie.
     -  Dlaczego przestałeś? - zapytałam, próbując złapać oddech. Moje wargi wygięte były w lekkim uśmiechu, czułam też, że mam zaczerwienioną twarz. Jego spojrzenie znowu stało się zimne, na powrót przybrał też kamienny wyraz twarzy. Podniósł leżący na podłodze strój boga śmierci, który upuściłam, gdy potrząsnął mną. Podał mi go bez słowa, a sam zebrał moje kimono.
     -  Ubierz się. - powiedział lodowatym głosem. Mój uśmiech zbladł, a po chwili całkiem zniknął. Ubrałam się szybko, spojrzenie kapitana zaczynało mnie krępować. - Konfiskuję to kimono. Dostaniesz je, kiedy na to zasłużysz. - ruszył do wyjścia, zabierając prezent od Hiyakumy.
     -  Czemu mnie pocałowałeś? - zapytałam drżącym głosem, nie próbując nawet ukryć tego, że zranił mnie tą nagłą zmianą.
     -  Cel uświęca środki. - moje oczy wypełniły się łzami dopiero wtedy, gdy drzwi za Kuchikim zamknęły się.
 To ja miałam zabawić się jego kosztem.

13 komentarzy:

  1. Kuchiki ny świnio. :x
    Idę cie zabić.
    Jak możesz być tak okrutny dla Fuyumi.
    Ale ten prezent od Hiyakumy genialny :3
    No w każdym razie rozdział śietny,ale na Kuchikiego to jestem wściekła.
    Pozdrawiam
    ~Redfox

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda mi Fuyumi.....durny zgred :D
    Czytałam już ten rozdział wcześniej, a nadal jestem na zgreda wkurzona.
    Tak biedną Fuyumi wykorzystać. Podły gnojek.
    W każdym razie czekam na nowy rozdział i życzę dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To znowu ja. Nie zauważyłam odpowiedzi, a potem nie śledziłam bloga, więc mi umknęła.
    Dobrze, że piszesz o udoskonalaniu swoich umiejętności opisywania, bo grunt, to zacząć coś w tej kwestii robić. Jednak nie zgodzę się, że taki pokój można opisać na mało różnych sposobów i nieciekawie. Pozwolisz, że najpierw zacytuję coś z własnej twórczości, żeby łatwiej wyjaśnić o co mi chodzi. Opis pokoju:
    "Patrząc bez okularów, Saruhiko postrzegał pokój jako jeszcze bardziej pusty niż zazwyczaj. Ostre linie niemal nieużywanych mebli łagodniały i w oczy nie rzucały się nawet te niewielkie ślady bytności – laptop na stoliku pod oknem, palmtop na szafce nocnej, kabel od ładowarki przy kontakcie. Pomieszczenie było tak bezosobowe, jakby od dawna nikt w nim nie mieszkał, lub nowy właściciel prowadził się tyle co i nie zdążył jeszcze odcisnąć na nim swojego piętna – Saruhiko skupiał się na niezostawianiu w tym okropnym miejscu ani cząstki swojej obecności i może tylko niebiesko-biały mundur Scepter 4, wiszący na drzwiach od korytarza, mógłby podpowiedzieć, kto tutaj mieszka. Natomiast białe ściany, sosnowe meble i szarozielona wykładzina przytłaczały swoją nijakością i nikt jakoś nie próbował temu zapobiec."
    W tym opisie chciałam pokazać to, że bohater czuje się w swoim mieszkaniu obco i stara się w żaden sposób do niego nie przywiązywać. Żeby to zrobić, nie tyle nawet opisywałam wszystko, ale skupiałam się na emocjach i myślach, towarzyszących patrzeniu na owo otoczenie. Widzisz, po moim opisie nie byłabyś w stanie powiedzieć, gdzie stoi łóżko, a gdzie stolik z laptopem, ale znałabyś uczucia bohatera i ogólną atmosferę mieszkania.
    Własnie cała sztuka w tym, żeby bardziej skupiać się na tym, jak dany przedmiot jest odbierany, zamiast rozdrabniać się w opisy jego wyglądu. Na przykład: możesz napisać, że kanapa była czerwona, miała wysokie podłokietniki i leżały na niej poduszki w pomarańczowy wzorek, ale o wiele lepiej wypadnie, kiedy opiszesz kanapę jako, na przykład, na pierwszy rzut oka miękką i zachęcającą, żeby się na niej wyciągnąć. Możesz też dorzucić jakieś cechy charakterystyczne bohatera, którego oczyma patrzysz: "Kanapa była tak miękka, że aż chciało się na niej zwinąć w puchaty koci kłębek i już nigdy nie wstawać."
    Grunt, to nie tyle dać czytelnikom wymierzony do centymetra obraz świata przedstawionego - ponieważ człowiek nie postrzega w ten sposób rzeczy - ale przekazać klimat i uczucia, jakie z danym miejscem się wiążą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Ciebie "człowiek nie postrzega w ten sposób rzeczy", ale moje rozumienie świata jest, stety-niestety, typowo męskie, a faceci (przynajmniej ci, których znam) zazwyczaj tak opisują widziane pomieszczenia.
      Jak na razie nie czuję potrzeby opisywania przywiązania i odczuć bohaterów w stosunku do mebli, bo dla mnie nie to jest ważne. Równie dobrze mogłabym ( w moim odczuciu miałoby to tyle samo sensu) opisywać, w jaki sposób powstały te meble.
      Pokój to tylko pomieszczenie, meble to tylko rzeczy. Ja nie mam dla nich jakichś większych uczuć, nie uważam za potrzebną informację o ich ewentualnej miękkości czy ochotach, by się na nich wyciągać.albo coś w ten deseń.
      Ale pocieszę Cię, znalazłam betę tylko do opisów, która opieprza mnie równo, często każąc mi je pisać od nowa kilkanaście razy. Mam nadzieję, że w przyszłych rozdziałach (gdzie ta "współpraca" jest bardziej widoczna) opisy zadowolą Cię chociaż trochę, a przynajmniej na tyle, żebyś nie zrzędziła (nie znalazłam innego słowa, miałam jedno ale umknęło) o to za każdym razem.
      Z dużą dawką dystansu do siebie i swojego marnego opisywania świata, pozdrawiam, Serek

      Usuń
    2. Jak chcesz, mogę już nie zrzędzić. Trzeba było wcześniej zaznaczyć, że Cię to irytuje.

      Usuń
    3. Powiedz mi droga Ninfomune, czy coś. Jaki jest kurwa sens opisywać uczucia głównego bohatera do przedmiotu jakim może być kanapa stojąca w salonie? Nie, sorry - może ona znajdować się w kuchni, albo na balkonie, albo w łazience. Przecież na chuj mi opisy pomieszczeń, przecież to nie jest ważne!
      Twoim zdaniem lepiej opisać to, że ktoś chciałby się tak zakopać w stosie ciepło uśmiechających się naćpanych poduszek które są tak kurewsko miękkie, że po prostu orgazm. To jest najważniejsze.
      "Grunt, to nie tyle dać czytelnikom wymierzony do centymetra obraz świata przedstawionego - ponieważ człowiek nie postrzega w ten sposób rzeczy - ale przekazać klimat i uczucia, jakie z danym miejscem się wiążą."
      Pierdole, nie wierze. Naprawdę, ludzie tak postrzegają rzeczywistość? Wchodząc do salonu myślę sobie raczej "Januszu Chrystusie, kto był na tyle pojebany, żeby kupić pomarańczowe fotele?", a nie rozczulam się nad "Nowe fotele tak radują moje biedne, głupie serce bety do niektórych opisów Serka, że aż chce się do nich przytulić i opatulić się tęczowym kocykiem popijając tęczową herbatkę. Dzięki nim nie będę już rozchwiana emocjonalnie i moje życie nabierze sensu." Genialne, prawda? Tak bardzo opisywanie uczuć do rzeczy martwych typu: kanapa, stolik, krzesło się słodkie, że aż nie potrafię. (Inną zaś sprawą jest, jeżeli opisujesz samochód rodem z "Death Proof", którym rozjechałeś kilkanaście osób. Wtedy możemy się bawić, jest to raczej konieczne.)
      "Własnie cała sztuka w tym, żeby bardziej skupiać się na tym, jak dany przedmiot jest odbierany, zamiast rozdrabniać się w opisy jego wyglądu." Sztuką raczej jest napisać taki opis, że się poszczasz jak przeczytasz, ale nie ze śmiechu. Pozdrawiam serdecznie, Taios.

      Usuń
    4. Skopiowanie nicku rozmówcy: kopiuj, wklej. Robienie w nim literówek nie jest cool, zapewniam.
      Po co opisy? Dziwne pytanie. Ja wiem? Tolkien? Conrad? Dostojewski? *z nadzieją* Sapkowski? Boru, może chociaż Meyer?
      Do whatever you want.

      Usuń
    5. Heh, Niofomune. Bądź Ctrl C, Ctrl X. Tak, na pewno, chciałam zabłysnąć.
      Przypominam jednak, że tego bloga pisze osoba która jest ledwo pełnoletnia i nie ma dużego zaplecza z doświadczeniem *rozszerza oczy ze zdziwienia, kto by się spodziewał, że Serek nie umie pisać opisów rodem z Wiedźmina" Dalej, porównanie jej do Tolkiena, Conrada, Dostojewskiego równa się mojej kulturze osobistej. Czyli jest bardzo niskie, wręcz poziomu piekła. (rozumiem, że z twojej krótkiej odpowiedzi wynika, że opisy uczuć do mebli występują u w/w autorów) Ha, opisy mebli i uczuć do nich, lalalala.
      Poza tym, nigdzie u mnie nie było zadane pytanie "Po co opisy" Polecam czytać dokładniej.

      Usuń
    6. Zalecam również czytanie ze zrozumieniem moich komentarzy. Nie zamierzam tłumaczyć po raz kolejny, czym są opisy, ale mogę streścić do formy lepiej przyswajanej: opisy uczuć bohaterów W danym otoczeniu, a nie opisy uczuć bohaterów DO danego otoczenia. Teraz lepiej?
      Zakładam, że Serek jest osobą ambitną - wskazuje na to chociażby fakt, że po ocenie z Opieprzu postanowiła napisać wszystko od nowa, a więc chce się kształcić - więc ma jakieś ideały pisarskie, do których można dążyć. Again, czytanie uważniej - nie porównuję jej do Tolkiena czy Dostojewskego (gdzie ty masz tam porównanie? O.O), tylko wymieniam przykłady twórców, na których opisach można się wzorować.
      Czy mam przetłumaczyć moje komentarze na język jeszcze przystępniejszy, czy teraz są zrozumiałe?

      Usuń
    7. Niofomune, nie irytuje mnie twoje zrzędzenie, wprost przeciwnie, pomaga. Przynajmniej wiem, że jest jedna osoba która wytknie mi co trzeba poprawić, a że ciągle są to opisy, to już inna sprawa.

      Usuń
    8. Chodziło mi raczej o porównanie opisów Serka do danego wykonawcy, ale niech Ci będzie.
      Dalej, co do "opisów". Ha, Twoje wymijające odpowiedzi mogą niektórych zastanowić, serio. Wpierw piszesz w odpowiedzi "Po co opisy?" żeby następnie wypisać kilku dobrze znanych autorów. I to wszystko, koniec.
      Nie, wystarczy, że w niektórych odpowiedziach zaczniesz pisać dokładniej.
      Hm, kończę naszą rozmowę, jakoś już za specjalnie nie bawi mnie śmiecenia Serkowi w komentarzach, a Tobie?

      Usuń
    9. opowiadanie jest świetne. nie przeczytałem jednak wcześniejszych rozdziałów (chodzi o te, zanim zostały poprawione), ale moim skromnym zdaniem jest ono bardzo dobre. akurat mi nie przeszkadzają opisy do tych czas wprowadzone. szanuję panią Serek :3 za to, jak prowadzi tego bloga. co do tej bitewki zaś, trzymam zaś stronę Taiosa, ponieważ moim również skromnym zdaniem podaje dobre argumenty i widzi granice miedzy blogiem nastolatki, a wielkim tworca Tolkienem. i rzecz jasne miedzy ich opisami. zaś za to ty - Niofomune, chcesz pokazać wielka klase i naprawdę, chcesz wyolbrzymiać tego bloga i narzucić jak było wyżej napisane "opisy rodem z widźmina". i znowu, rzeczywiscie, jak przeczytalem odpowiedz gdzie byly nazwiska autorow to rzeczywiscie dla mnie to bylo porownianie, i tak, jest to porownanie. jak sama powiedzialas pozniej, przyklad tworcow na ktorym mozna sie wzorowac, jednak z tej pierwszej odpowiedzi wychodzi na porownianie, naprawde. trzeba byc dokladnym. "opisy uczuć bohaterów W danym otoczeniu, a nie opisy uczuć bohaterów DO danego otoczenia. Teraz lepiej?" teoretycznie jakby opisywac kazde otoczenie z osobna to bylaby juz lipa. "Własnie cała sztuka w tym, żeby bardziej skupiać się na tym, jak dany przedmiot jest odbierany, zamiast rozdrabniać się w opisy jego wyglądu. " widzisz, i tak sama sobie zaprzeczasz. znowu moim skropmym zdaniem taios ma racja, zeby opisywac uczucia do niepodstawtowych pomieszczen i rzeczy, tylko do tego np, samochodu ktorym rozjechało sie kilkanastu ludzi, badz do ulubionego scyzoryka, misia z ktorym przezylo sie dziecinstwo. pomieszczenia: no nie wiem, pokoju w ktoym cie np, gwlcono i torturowalo, a nie jakiegos typowego, zwyklego, moze tak, pomieszcze, rzeczy z którym byla jakas historia? napisałaś, ze wolisz skupiac sie na emocjach do otoczenia, niz na ogolnym jego ladzie. po co? znowu taios, po co mi wiedziec jakie uczucie mam do danego pomieszczenia z jakims w miare opisanymi meblami, skoro nie wiem, gdzie jest lozko, gdzie jest stolik. a czytelnik raczej musi sobie jakos to wyobrazic. tak sądze. teraz lekka pretesja do twojej osoby. ty niofomune, pierwsze co zrobilas to napisalas strone tego co ci sie niepodoba i jakbys to zrobila lepiej, zas trzy wesry jakies pochwaly. to juz nie jest krytyka, to sie nazywa wywyższanie. co mnie obchodzi twoja twórczosc? ja tu jestem dla serka, nie dla ciebe. pisze sie krotko i na temat badz dlugo i na temat. moze taios naskoczyła na ciebie i tez zle cos napisala badz nie zrozumialas o co jej chodzi, ale jej tok myslenia jest dla mnie bardzo dobry i i zgadzam sie z ostatimi wersami, piszesz za malo jasno i uwazasz, ze każdy bedzie wiedziec o co ci chodzi, a wcale tak nie jest. kebab równiez sie zgadza, zeby tutaj nie smiecic, bo to nie ma najmniejszego sensu.
      poza tym, obie nie jestescie idealne, i Taios byla za bardzo agresywna, ale ma moim zdaniem racje. chyba po czesci, Serek też ją trzyma. (moze jakby po tych twojej twórczości Nio-chan, ciebie poprosilaby by o "bete", a nie zostala przy Tai-chan? tak sądze, w sumie i tak nie wiem xD głupi kebab ^^) jednak Niofomune ty nie pozostalas w tyle w agresją, i jak Taios miał granice kultury na piekle, ty zas mialas na piekle dolnym.
      jeszcze cos! *macha lisciem salaty* nie kazdy musi sie lubowac w twoich autorach, ja wole King'a, Christie, Conan'a Doyla czy nawet takiego Fredro, jestem gorszy z tego powodu, ze nie lubie twoich autrow i ksiazki nie mialem w reku? "klasyka, klasyka"
      aha, Serku kochanie, czekam na twoje nastepne rozdzialy i mam nadzieje, ze moj wlasciciel nie bedzie az tak surowy ;3 dodaje do obserowanych.
      pozdrawiam, kebab ;3

      Usuń
  4. Kudre strach tu coś samemu pisać jak czytam te komentarze łącznie prawie dłuższe niż rozdział...

    OdpowiedzUsuń