sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 1

Błąkałam się po Rukongai nie wiedząc gdzie jestem, aż w końcu usłyszałam rozmowę z której wynikało, że jestem we wschodnim, 60 okręgu dzielnicy biedy. To wyjaśniało by nieprzychylne spojrzenia, którymi obdarzali mnie dorośli. Zaczęło padać, więc zmuszona byłam znaleźć sobie jakąś kryjówkę. Nie próbowałam nawet wejść do żadnego z domów. Szukałam więc w lesie jakiegoś schronienia. Trafiłam na jaskinię, w której niedawno ktoś chyba był. Paliło się w niej ognisko, a na ogniu stał kociołek z czymś smakowicie pachnącym. Przysiadłam przy ogniu, ale nie próbowałam jeść zawartości kociołka. Właściciel mógłby się wkurzyć.
Przejrzałam się w tworzącej się nieopodal kałuży. Zamiast mojego zwykłego wyglądu miałam półdługie, czarne włosy postrzępione na końcach, ogromne granatowoszare oczy i wąskie usta, które na chwilę wygięły się w półuśmiechu. Wyglądałam na niezwykle łagodną, wręcz niepewną siebie osobę. Moje ciało także było drobne, jakby za jakimkolwiek mocniejszym uderzeniem miało się złamać. Na szczęście wiedziałam, że to tylko przykrywka. Byłam bardziej odporna na ból, rany czy złamania niż niejeden shinigami rangi powyżej oficera.
Cichy szmer przerwał moje rozmyślania. Właściciel kociołka wrócił do jaskini. Udając przestraszoną cofnęłam się i uwolniłam swoje reiatsu. A przynajmniej część tego co posiadałam, a co w przypadku genialnego dziecka uważałam za odpowiednią ilość. Mężczyzna, który właśnie przyszedł spojrzał na mnie z ciekawością. Miał czerwone, długie włosy związane w kucyk i tatuaże nad brwiami. Ubrany był w strój boga śmierci, z jakąś przepaską na ramieniu.
   - Nie bij mnie, proszę... - Skuliłam się zasłaniając głowę rękami. Tak jak myślałam podszedł i kucnął przede mną. Spojrzałam niepewnie przez palce.
   - Nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy. - Powoli odsłoniłam głowę. Uśmiechał się do mnie łagodnie. Nie spodziewałam się tego. - Jestem Abarai Renji, porucznik szóstej dywizji. - Kierowana ciekawością spojrzałam na jego ramię, te z przepaską. Faktycznie widniała na niej liczba 6. - A ty jak masz na imię?
   - Fuyumi... Yukimori Fuyumi.  - Popatrzyłam mu prosto w oczy. Wydawał się być oczarowany kolorem moich tęczówek. Zaburczało mi głośno w brzuchu. Mężczyzna zaśmiał się.
   - Kapitanie, ktoś dołączy się do posiłku. - Powiedział z szacunkiem w stronę wejścia do pieczary. Wciąż zasłaniał mi widok, więc nie widziałam postaci stojącej u wejścia. Mogłam słyszeć jedynie głos. - Znalazłem jakieś dziecko. Ma silną energię duchową.
   - I co z tego? Przygarniesz je, Abarai? - Chłodny męski głos sprawił, że zadrżałam na całym ciele. Czerwonowłosy zmarszczył brwi.
   - To dziewczynka, kapitanie. Niech zostanie i ogrzeje się przy ogniu.
   - Jak chcesz. Byleby nie gadała za dużo. - Usłyszałam szelest. Wyglądało na to, że tajemniczy kapitan usiadł przy ogniu.
   - Chodź, zjesz z nami. - Renji przesunął się w stronę ogniska. Zobaczyłam plecy kapitana. Wydawał się być szczupłym mężczyzną, miał długie, krucze włosy. Siedział przodem do ognia.
   - Abarai-sama... - Spuściłam nieśmiało wzrok. Ten w odpowiedzi poklepał miejsce obok siebie, naprzeciwko bruneta.
   - Nie bój się. Kapitan nic ci nie zrobi, jeśli o to chodzi. - Przeszłam szybko odległość która dzieliła mnie od ogniska i ze wzrokiem wbitym w ziemię usiadłam obok porucznika. Dostałam małą miseczkę wypełnioną po brzegi zupą. Spojrzałam na czerwonowłosego siedzącego obok. Uśmiechał się. Temu to uśmiech chyba nigdy z mordy nie schodzi. Prawie jak Gin-sama.
   - Dziękuję, Abarai-sama. - Mruknęłam cicho i pochyliłam się nad miseczką. W czasie tej czynności kosmyk włosów opadł mi na twarz. Podniosłam głowę, chcąc go poprawić i napotkałam wzrok oniemiałego kapitana.
   - Hisana... - Wyszeptał. Coś zamajaczyło się w mojej głowie, ale zbyt szybko umknęło. Najwyraźniej moje wspomnienia były wybiórcze..
   - Ja mam na imię Fuyumi... - Szepnęłam cicho w odpowiedzi. Nagle brunet otrząsnął się z szoku. Chwilę siedzieliśmy w ciszy. Nikt nie wiedział gdzie podziać wzrok. Poprawiłam włosy i spróbowałam zupy. Była gorąca, ale pyszna. Piłam małymi łyczkami, szybko. Chciałam uciec stąd jak najprędzej. Ta sytuacja zaczynała robić się niezręczna, a ja się denerwowałam. To oznaczało, że tracę nad sobą kontrolę. Przez to możliwość wykrycia moich prawdziwych mocy i prawdziwej osobowości wzrastała z każdą chwilą. Nawet nie spostrzegłam kiedy z oczu popłynęły mi łzy.
   - Fuyumi, co jest? Nie bój się, kapitan nic ci przecież nie zrobi – Porucznik powtórzył słowa sprzed paru minut. - Po prostu przypominasz kapitanowi kogoś kto kiedyś bardzo wiele dla niego znaczył. - Zmarszczyłam brwi zaciekawiona i spojrzałam na Renjiego. Patrzył na mnie z zamyśleniem. Po chwili wyraz jego twarzy zmienił się, zupełnie jakby podjął jakąś decyzję.
   - Kuchiki taichio... Proponuję by zabrać tą małą do Seiretei. Ma ilość energii duchowej równą niejednemu oficerowi. - Rzucił w przestrzeń. Wydawało się, że kapitan go nie słucha. Siedział przed ogniskiem wpatrując się we mnie zamyślony. Odwzajemniłam spojrzenie, wpijając się oczami w jego oczy, teraz pociemniałe. Miały piękny odcień szarości. Niemal słyszałam co myśli. Wygląda jak Hisana... Kimkolwiek ona była, musiała wiele dla niego znaczyć. To ułatwiało mi zadanie dostania się do Dworu Czystych Dusz.
   - Wychowam ją. - Rzucił Kuchiki w przestrzeń. Traktowali mnie jak przedmiot, jakbym nie miała własnej woli i rozumu. Postanowiłam się zbuntować.
   - Ale ja nie chcę... - Powiedziałam głosem dziecka. Brzmiałam tak słodko, że kilogram waty cukrowej przy moim głosie wymiękał z niedocukrzenia. - Nawet cię nie znam. - Udawanie dziecka czasem popłaca. Zwrócenie się na „ty”, bez szacunku do starszej osoby w większości tylko dzieciom uchodzi na sucho.
   - Kuchiki taichio, ona ma rację. Fuyumi, gdybyś poznała nas lepiej, chciałabyś zamieszkać w Seiretei, by później kształcić się na boga śmierci? - Zapytał mnie czerwonowłosy. Skinęłam głową, zgadzając się. - Wobec tego, proponuję ci taki układ: zamieszkasz na razie w Akademii, gdzie nauczą cię podstaw kontroli reiatsu. Później, gdy poznasz nas lepiej... - Zamyślił się na chwilę - Być może zamieszkasz z kapitanem Kuchiki.
   - A dlaczego nie z tobą, Abarai-sama? - Spytałam naiwnie. Ten tylko zawstydził się. Uroczy jest kiedy się czerwieni. - Jesteś milszy niż Kuchiki-sama.. Więcej mówisz i się uśmiechasz... - Wyliczałam na palcach ze wzrokiem wbitym w sufit.
   - Nie mam warunków, żebyś mogła ze mną mieszkać. - Uciął moją wyliczankę, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Kuchiki tylko westchnął.
   - Abarai, zostaw ją. Niech sobie to przemyśli wszystko. - Zimny głos spowodował u mnie dreszcze.
   - Abarai-sama...? Ale... Będziesz mnie odwiedzał w Akademii, prawda? - Perspektywa znalezienia się wśród tylu shinigami, choćby początkujących, była niezbyt przyjemna. Poczułam, że oczy same zaczynają mi łzawić.
   - Oczywiście, Fuyumi. Obydwaj będziemy cię odwiedzać. - Wygięłam usta w podkówkę i rzuciłam kapitanowi wymowne spojrzenie „nie chcę cię znać”. Dopiero teraz zauważyłam, że ma na głowie porcelanowe spinki i szal owinięty wokół szyi.
   - On jest jakiś dziwny. - Pokazałam palcem na spinki i szalik. Kuchiki zmarszczył brwi słysząc to. - Czemu nosi porcelanę na głowie? I szalik w środku lata?
   - Można by powiedzieć Fuyumi, że kapitan jest.. - Zaczął mi tłumaczyć Abarai.
   - Chory na głowę? - Dokończyłam pytaniem. Brunet wciągnął głośno powietrze. Biedny porucznik z trudem powstrzymał się od śmiechu. Pokręcił tylko głową.
   - Kapitan jest szlachcicem. Kenseikan, czyli porcelanowe spinki i szalik są oznakami jego szlacheckiego pochodzenia. - Pokiwałam głową i zamyśliłam się. Po chwili uśmiechnęłam się delikatnie do szlachcica.
   - Nie mogłeś od razu powiedzieć, że jesteś bogaty? - Rzuciłam pierwsze co przyszło mi na język. Abarai już najwyraźniej nie potrafił się kontrolować, gdyż wybuchnął głośnym śmiechem. Zgodnie z moimi oczekiwaniami pan kapitan naburmuszył się. - To boli? - Zapytałam go wprost. Spojrzał na mnie zdziwiony.
   - Co „boli”?
   - Jak się uśmiechasz. Pytam czy boli cię coś wtedy? - nie mogłam się powstrzymać. Zachmurzył się i nie odpowiadał dłuższą chwilę. Skłoniłam głowę i wymamrotałam przeprosiny.
   - Sumimasen, nie chciałam cię urazić Kuchiki-sama. - Nadal brak odpowiedzi. Odwróciłam się wobec tego w stronę Renjiego, który prawie leżał na ziemi i niewiele mu brakowało do uduszenia się. - Abarai-sama?
   - Mów mi Renji. - Podniósł się do siadu i otarł łezki śmiechu. - Czuję się stary jak mówisz mi po nazwisku.
   - Renji-sama? Kiedy pójdę do Akademii? - Spytałam. Domyślałam się ale wolałam mieć pewność.
   - Hmm.. - Zamyślił się czerwonowłosy.
   - Abarai odprowadzi cię jutro z samego rana. - Wtrącił się Kuchiki. Spojrzałam na niego tak jak on na mnie: wyniośle i chłodno. Chyba się zorientował, bo przerwał kontakt wzrokowy.
   - Taichio, a misja?
   - Sam ją wykonam. Ty masz zadbać o tą małą.
   - Mam imię, szlachcicu od siedmiu boleści. - Rzuciłam sucho w jego stronę. Przytuliłam się do ramienia Renjiego.
   - Fuyumi, tak nie można... - Skarcił mnie szeptem porucznik.
   - On jest dla mnie niemiły to i ja taka będę. - Powiedziałam na tyle głośno by szlachcic to usłyszał.
   - Dobrze, Fuyumi. - Udając obrażoną odwróciłam głowę w drugą stronę. - Ja z mojej strony obiecuję, że postaram się być dla ciebie milszy. W zamian za to oczekuję tego samego od ciebie.
   - Zobaczymy co da się zrobić, Kuchiki-sama. - W końcu odwróciłam się przodem do niego. - Mogę tobie też mówić po imieniu? - Wypaliłam. Biedny Kuchiki... Gdyby aktualnie coś jadł lub pił to na pewno by się udławił... A tak to mógł tylko mało efektownie zejść na zawał.
   - Żartujesz, prawda? - Zapytał kiedy w miarę doszedł do siebie. Abarai też wyglądał na wstrząśniętego.
   - Ani trochę. - Pokręciłam głową.
   - Serio? - Czerwonowłosy dorzucił swoje trzy grosisze.
   - Serio, serio.. No to mogę czy nie? - Zapytałam pełna nadziei.
   - Nie. - Entuzjazm uleciał ze mnie niczym powietrze z przekłutego balonika.
   - Jesteś wstrętny.

9 komentarzy:

  1. Strasznie się cieszę, że wróciłaś. Dzisiaj wchodzę i patrzę nowy rozdział. Miałam mega uśmiech na twarzy. Mi twoje rozdziały bardzo się podobały a ten jest naprawdę super. Może moje opinie są zbyt subiektywne ale jak coś mi się podoba to zawsze to wychwalam. Nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam Makoto Shi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powrót Smoka, mała, Powrót Smoka ~ !
    Bickslow : Jupi... *Odpala fajerwerki*
    Tuturututu ~ ! Ser~chan wróciłaaaaa z rozdziałem ~ !
    Za wiele to się nie zmieniło, ale tak czytam i ten powrót wspomnieniami do tych "starych dobrych czasów"... Aż się łezka w oku kręci...
    Ach, dobrze czasem powspominać :3 Chociaż... Czuję się staro... Seru, zniszczyłaś mnie ~ ! D:
    Nu, to czekam teraz na ciąg dalszy ~ !
    Buziaaaaa, Ser~chan ~ !
    ~Reneé

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, żebym miała jakieś specjalnie dobre zdanie o Opieprzu, ale jak kiedyś było gorzej, to musiało być NAPRAWDĘ źle. Znaczy - jeżeli chodzi o poprawność, to jest ok (chociaż znalazłoby się parę rzeczy, jeżeli chodzi o zapis dialogów, ale nie będę tu tego wymieniać), natomiast miałabym kilka kwestii co do opisów. Z pierwszej notki wnioskuję, że wcześniej opisów wcale nie było, a skoro teraz zaczęłaś nad nimi pracować to dobrze. Problem w tym, że zaczynasz tworzyć takie typowe opisy "szkolne" - łóżko stało tu, krzesło tam, a obrazy wisiały na ścianie. To jest dobre na początek, ale chcę zaznaczyć, że to jest kwestia, nad którą trzeba pracować, bo póki co Twoje opisy są raczej sztuczne. Może postaraj się nie opisywać tego, jaki konkretnie jest pokój. Np. jak wchodzisz do swojego pokoju, to nie myślisz: z lewej strony stoi łóżko, na przeciwnej ścianie okno itd. Po prostu wchodzisz do pokoju i siadasz na puchatym dywanie, opierając się o łóżko, a niebo, które widzisz przez okno, jest niebieskie.
    Dokładne opisy stroju to przekleństwo. Żeby to jeszcze było istotne - ale nie, opisy stroju/włosów/oczu i czego tam jeszcze pojawiają się, bo na polskim tak uczyli. Tak jakby bez sensu. Czepiam się, bo teraz taka moda, że wszędzie się pakuje dokładne, mangowe opisy strojów, nie mające nijakiego związku z fabułą, i to się robi nudne. Nie myślisz przecież o sobie jako o nastoletniej dziewczynie z brązowymi włosami i w okularach, ale za to fajnie możesz wpleść taki opis w fabułę - np. podczas spaceru z psem zaczął padać kapuśniak i drobne krople upstrzyły szkła okularów - you see?
    Ostatnia rzecz - teraz już pewnie tego nie zmienisz, skoro masz już napisane ileśtam rozdziałów do przodu, ale ostrzegam, w tej chwili kreujesz klasyczną Mary Sue. Nie jesteś pewnie tego świadoma, ponieważ kiedy jest się tego świadomym, to człowiek próbuje tego uniknąć. Nie powiem konkretnie, jak powinno być dobrze, bo główny bohater to najważniejsza część opowiadania i sama musisz nad tym posiedzieć. Jednak bohaterka JEST marysuistyczna, za dużo już takich widziałam, żeby nie rozpoznać. Najlepiej poczytać coś w temacie (chociażby na Wikipedii albo na forach analizatorskich - jeśli Cię to zainteresuję, mogę podrzucić linki) i pomyśl, co z tą wiedzą zrobić.

    Ten obrazek z zakładki "Postacie", o który pytałaś, to, zdaje się, jakiś fanart Kapelusznika z "Alicji w Krainie Czarów", ale nie dam głowy z której odsłony.

    Pozdrawiam,
    Niofomune

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Award.
    Szczegóły na moim blogu - http://nalulovestory.blogspot.com/p/liebster-award.html ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne Ser-chan! :*
    Sting: Takie sobie...
    Wredny! Słyszysz?! Masz być miły!
    Sting: D-dobrze...
    Jeszcze raz piękny rozdział i weny życzę!

    Pozdrawiam
    NyrimChan

    OdpowiedzUsuń
  6. Sugoi! Genialnie piszesz.No i mój ukochany Renji ♥
    Poprawiłaś mi humor tym rozdziałem. Arigato gozaimas Ser-chan !
    to było naprawdę fajne.:3
    Renji i Kuchiki będą ją wychowywać ^^
    ~Pozdrawiam Redfox

    OdpowiedzUsuń
  7. No to jak mówiłam - jestem z następnym komentarzem C: (całkiem szybko względem poprzedniego, bo jestem tępa i najpierw przeczytałam pierwszy rozdział a dopiero potem prolog...spostrzegawczość <3)

    Ale wracając - KYAAAAA~!
    Po prostu leżałam na ziemi kiedy czytałam wymianę zdań Fuyumi i Byakusia xD Tak mój wejść na dumę, no podziwiam ^^
    Jak już mówiłam że od razu polubiłam Torę, to jej Fuyumiowe (...yyy...tworzę neologizmy xD) "ja" jest też całkiem niczego sobie C:
    No i cóż...jak widzę że przede mną jeszcze 19 rozdziałów (+/- 2, wolno czytam...) to lepiej jak się zabiorę do czytania ^^
    Pozdrawiam~ x3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta powiesc jest na wage zlota, niszczy system w genialnym stylu.
    Ser-chan Nōberu bungaku shōwoukeru niataisuru.

    OdpowiedzUsuń
  9. Leżę podobnie jak Renji i pękam ze śmiechu :D Kuchiki znokautowany :D

    OdpowiedzUsuń