Wspomnienia Hiyakumy, część trzecia i ostatnia.
Zapraszam ^^.
Przypominam o ankiecie, pomóżcie wybrać mi paring do one shota xD Jak na razie ogromną przewagę mają Grimmjow i Tora...
~~*~~
– Mam
cię! - złapałam za skraj ubrania stojącego na końcu korytarza
Hiyakumę. Zgięłam się w pół, podpierając rękami o nogi,
próbując złapać oddech po biegu. Mężczyzna wpatrywał się w
coś zawieszonego na ścianie. Nie zwróciłam początkowo żadnej
uwagi na dość duży przedmiot, zajęta odpoczynkiem i
doprowadzeniem oddechu do normy. Wyprostowałam się, a całe
uspokojenie oddechu i serca wzięło w łeb. Całą ścianę
zajmowały kraty. Kawałek celi wycięty z rzeczywistości i zabrany
tutaj, jako wspomnienie mojego Zanpakutō. Stałam tam i z otwartymi
ustami gapiłam się na stalowe pręty, dopiero po dłuższej chwili
zauważając stojącego obok mnie ducha miecza. Trzymał w ręce
kajdanki. Wziął moją dłoń i ułożył je na niej, zaciskając ją
wokół nich tak, jak robi się to z małymi, cennymi prezentami.
– Patrz
uważnie. Mój proces i kara. - powiedział, a ja mrugnęłam, by
przenieść się do jego wspomnienia.
Otworzyłam
oczy, rozglądając się dookoła. Wysokie pomieszczenie, którego
sufit tonął w ciemnościach, utrzymane w kamienno-szarej
kolorystyce. Mur, otaczający arenę na której stałam, o który od
strony siedzisk opierali się ludzie, jakby to był wielki okrągły
blat. Właśnie, ludzie. Sami mężczyźni, z ważnymi minami, ubrani
jednakowo, w stroje podobne, ale jednak inne od strojów bogów
śmierci. Powyżej muru kolejne okręgi, przerobione jak aula w
Akademii Shinigami – kolejne siedzisko i ławka wyżej od
poprzedniego. Przebiegłam jeszcze raz wzrokiem po zebranych,
zatrzymując się na mężczyźnie przed którym stał mój
Zanpakutō. On również był po przeciwnej stronie muru.
Jego
mina okazywała większą nienawiść i pogardę od pozostałych
zebranych. Był to przewodniczący Rady Czterdziestu Sześciu. Byłam
tego pewna. Żadnego nisko urodzonego czy postawionego człowieka nie
stać na taki wyraz twarzy. Uważał, że był ważniejszy, ponieważ
miał władzę.
– Nie
cierpię takiego wzroku.... - mruknęłam pod nosem, na co właściciel
wspomnienia zaśmiał się pod nosem.
– Spójrz
na jego lewe ramię. - szepnął, nachylając się do mojego ucha.
Pomimo że było to tylko wspomnienie, nadal czuło się atmosferę
nakazującą ciszę, nieuznającą słowa sprzeciwu. Zerknęłam na
wskazaną część ciała. Na rękawie szaty wyszyto symbol rodu
Kuchiki. - Wiesz
kto to jest? Praprapradziadek twojego kapitana.
– Czemu
mnie to nie dziwi. Oni wszyscy mają pogardę we krwi, a już na
pewno mężczyźni. - prychnęłam. Hiyakuma przytkał mi usta ręką,
nakazując ciszę. Proces rozpoczął się.
– Hiya
no akuma, czy przyznajesz się do zabicia porucznika ósmej dywizji i
swoich dziewięciu partnerów? - spojrzałam na swojego Zanpakutō,
unosząc jedną brew w zdziwieniu.
– Łącznie
dziesięciu? - zapytałam, a mężczyzna podrapał się po szczęce w
zakłopotaniu.
– Jakoś
nie przywiązywałem wagi do ich liczby...
– Tylko
dziesięciu i już chcą cię skazać? Matko, co za debile.
Aizen-sama musiałby przez to połowę arrancarów wybić, a
Grimmjowa i Nnoitrę to na pewno. Oni mają na sumieniu więcej
arrancarów niż ty tych marnych dziesięciu bogów śmierci... -
załamałam się nad praworządnością shinigami. I
w co ja się wpakowałam...
Hiyakuma wydawał się być załamany moim brakiem podziwu dla niego.
– Malutka,
ale ja miałem na to tylko czterysta lat... - zaczął się tłumaczyć
z dziwną miną.
– A
braciszek tylko przy mnie, czyli w jakieś dwadzieścia, no może
trzydzieści miesięcy, zamordował zaledwie pół tysiąca numeros i
innych pustych. - zgasiłam go zanim rozkręcił się z tłumaczeniem
na dobre. Uniosłam dłoń, gdy otwierał usta, by coś dodać. Na
szczęście Kuchiki jeszcze gadał swoją formułkę, a wyglądało
na to, że nawet nie dał czasu na odpowiedź duszy miecza.
– Tak,
zabiłem ich! I zabierzcie mnie stąd, nie chcę słuchać tego
pseudo prawniczego bełkotu. - podsumował Hiyakuma ze wspomnienia,
zamrażając całą arenę na której stał.
– Nawet
nie wiesz jak ja się powstrzymywałem, żeby faceta na miejscu nie
zabić. - pośpieszył z wyjaśnieniem rzeczywisty Zanpakutō.
– Widać,
że trzy czwarte cech dziedziczą tylko mężczyźni. - rzuciłam
kąśliwie, obserwując jak mężczyzna oskarżony o bełkot
przybiera kamienną minę, jedynie w jego oczach widać było czysty
gniew.
– Hiya
no akuma, zostajesz skazany na więzienie do czasu, gdy moi następcy
uznają cię za niegroźnego dla otoczenia. Zostaniesz zapieczętowany
i zamknięty w osobnej sali...
– Wiesz
co? Nie chce mi się tego słuchać. Do zobaczenia za kilkaset lat. -
Hiyakuma skłonił się z przesadną uniżonością i zmienił swoją
postać. Po chwili na arenę upadł miecz.
– Co
za... - nie dokończył przodek Byakuyi, bo wspomnienie zaczęło się
rozmazywać.
– I
chyba nigdy się nie dowiem jak cię określił. - zwiesiłam głowę.
Że też on zawsze musi przerywać w najlepszych momentach...
– Jak?
Aroganckim ćwierćinteligentem ze skłonnością do mordów i
obrażania ważniejszych od siebie. - Hiyakuma wzruszył ramionami. -
Jednym słowem prawie to samo, co teraz sądzi o mnie twój kapitan.
No, może poza skłonnością do mordów. Z tego się wyleczyłem.
Miałem dużo czasu na przemyślenie swojej przeszłości.
– Ta?
I co wymyśliłeś?
-
Jedynie
to, że trzeba spróbować z kobietami... I proszę – moja
pierwsza partnerka złapała mnie za serce i wciągnęła pod
pantofel. Dla ciebie nawet posprzątałem mój korytarz... - brunet
uśmiechnął się i przytulił mnie mocno. - A właśnie. Dziwne,
że jeszcze się nie zorientowali, że mam już partnerkę i nie
jestem więziony przez łańcuchy.
-
Kto
taki?
-
Rada
Czterdziestu Sześciu. Chociaż pewnie niedługo się zorientują,
bo wysyłają kogoś co dziesięć lat żeby sprawdził, czy nadal
jestem w swoim więzieniu. Ah, chciałbym zobaczyć ich miny, gdy
dowiedzą się, że od dobrych kilku lat jestem na wolności... -
rozmarzył się Zanpakutō. - Aż żałuję, że nie mogę tam być.
- uśmiechnął się szyderczo, tym samym uśmiechem, który gościł
na jego wargach we wspomnieniu zabójstwa swojego ostatniego
partnera.
-
Ja
raczej nie mam ochoty zobaczyć ich min. Po tym co widziałam
wnioskuję, że nie tylko tobie się za to oberwie. - wykrzywiłam z
niesmakiem usta. - Kilkaset lat za kilka zabójstw... Idiotyzm,
czysty idiotyzm. Możemy już wracać? Mam dość wrażeń na
dzisiaj, spać mi się chce.
-
Jasne,
mam nadzieję tylko, że się nie obrazisz o to, co zrobiłem z
pokojem szpitalnym...
-
Aż
się boję pytać...
Hiyaaaaaa ~~ <3 Jak ja cię kocham normalnie ~~ <3 I nie dziwię ci się, też bym chciała ich wszystkich od razu na miejscu zabić no cholera... Widać, w kogo Bakuś się wdał TT.TT To takie smutne TT.TT
OdpowiedzUsuńAle nie martw się, Hiya-chan, masz mnie! No i Fuyu...
HiyaFuyuuuuuuu ~~ <3 ;( Kcę ;(
I wracamy ~~ <3 Yay ~~ <3 A ja chyba wiem, co się stanie ~~ <3 Niah, niah, niah ~~ <3
Buziam cię mocno kochanie moje~~ <3
~Smexy Reneé, Queen of Hearts
Hiyakuma ty to masz cięty język. Kuchikiemu tak nagadać. Rozdział krótki ale naprawdę fajny. Już nie mogę się doczekać następnego. A co do one-shota to ja bym chciała Grimmjow i Tora. Pozdrawiam Makoto Shi.
OdpowiedzUsuń