Nawet jeśli się nie podoba - i tak zostanie, więc nie narzekać zbyt głośno proszę xD
Przejdźmy już do treści właściwej, bo padnięta jestem po festiwalu, a jutro drugi dzień... A później remont, więc od razu uprzedzam, notka nie pojawi się wcześniej niż za 2.5-3 tygodnie (bardziej dopiero po 3 tygodniach...)
~~*~~
*Narracja
trzecioosobowa*
Otępiała. Jedyne
słowo opisujące aktualny stan Fuyumi. Lewa ręka, wciąż wisząca
bezwładnie u boku dziewczyny, od czasu do czasu drgała gwałtownie,
a wtedy przez twarz oficer przebiegał grymas bólu. Znikał równie
szybko jak się pojawiał, ustępując miejsca obojętności i
przygasłym oczom.
Wprawdzie
wykonywała swoje obowiązki bez zarzutu, ale jej milczenie, najpierw
będące ulgą, po kilku dniach zrobiło się zatrważające i
wprowadzało szeregowców w nieuzasadniony niepokój. W ciszy
wypełniała i poprawiała raporty, w ciszy przyjmowała rozkazy, w
ciszy ćwiczyła szermierkę i kidō... Od czasu wyjścia ze szpitala
nie dała żadnego znaku, że dociera do niej cokolwiek z tego co
robi lub co ktoś do niej mówi. Hiyakuma się nie pojawiał, ale
można było wyczuć zimniejsze powietrze, gdy ręka Fuyumi drgała i
natychmiastowo pokrywał ją lód.
Po jeszcze kilku
takich dniach, gdy szeregowcy zaczęli panicznie podskakiwać, gdy
tylko przeszedł, postanowił zakończyć tą farsę i wysłać
źródło niepokoju gdzieś daleko. Najpierw jednak wezwał do siebie
Renjiego. Porucznik pojawił się po kilku minutach.
- Zajmiesz się dywizją w czasie
mojej nieobecności. Idę na misję i zabieram ze sobą Fuyumi, bo
już patrzeć nie mogę jak moi podwładni zaczynają się przez nią
zamieniać w bandę paranoików. - nie uniósł głosu, ale słowa
wystarczyły by Renjiego zaczęło dręczyć poczucie winy, że nic
z tym nie robił.- Tak jest. - mruknął. Wiedział już jak uspokoić szeregowców.
- A teraz przyprowadź Fuyumi. - kapitan wrócił do sterty papierów na biurku, czekając aż porucznik wróci z Yukimori.
Znalazł oficer na
tarasie, jedną ręką wypełniającą ostatnie kilkanaście
raportów. Lewa wciąż zwisała bezwładnie, teraz cała pokryta
lodem, od czubków palców po bark, a niedbale podwinięty rękaw
pokazywał jej szaleńcze drgawki, na które Fuyumi nie zwracała
uwagi. Renji na ten widok stanął ja wryty. Wiedział już co tak
przerażało szeregowców – jej ręka wyglądająca jak, jeśli nie
żyjąca własnym życiem, to co najmniej opętana przez jakiegoś
demona. Mimo wszystko ukucnął obok, czekając aż skończy. Gdy w
końcu ostatnia kartka powędrowała na stos jej podobnych,
dziewczyna spojrzała na niego wypranymi z blasku oczami. Sine cienie
mówiły wyraźnie, że nie śpi od dobrych paru dni.
- Kapitan cię wzywa. - powiedział
Abarai, zabierając dokumenty i ruszając do gabinetu Kuchikiego.
Odwrócony plecami nie widział, jak pojawia się Hiyakuma i pomaga
dziewczynie wstać na nogi, praktycznie ją podnosząc.- Dziękuję Renji, możesz odejść. - po otwarciu drzwi i przepuszczeniu oficer, czerwonowłosy położył stos dokumentów obok biurka i wyszedł. - Usiądź Fuyumi. - szlachcic odezwał się cicho, lustrując wzrokiem swoją podwładną, pierwszy raz obserwując to o czym do tej pory tylko słyszał. Naprawdę niepokojące. Dziewczyna usiadła, patrząc obojętnie na kapitana, wciąż nie odzywając się słowem. - Idziemy na misję. - zero reakcji. Zastanowił się jak przekazać jej to, że chce odseparować ją od oddziału, by nie szerzyła popłochu. - Kapitan Unohana powiedziała, że oderwanie się od obowiązków powinno trochę pomóc... - urwał, nadal nie widząc reakcji na swoje słowa. - Możesz iść, jesteś zwolniona na resztę dnia. Spakuj się i bądź gotowa na rano. Ruszamy do Świata Ludzi. - wciąż obserwował Yukimori, ale nie miał pewności czy naprawdę dostrzegł lekkie zmarszczenie brwi na słowa Świat Ludzi. Dziewczyna wstała chwiejnie i ukłoniła się odrobinę, dając po raz pierwszy znak, że zrozumiała jego słowa. Wychodząc rzuciła mu ostatnie, odrobinę zaciekawione spojrzenie.
Ten pierwszy przebłysk emocji najprawdopodobniej był początkiem
doprowadzenia Fuyumi do normalności. Gdyby tylko wiedział jak
bardzo się pomylił...
*Świat Ludzi, dwa dni później*
Miał
już dość. Dość tej przebrzydłej pogody przez którą musiał
siedzieć z Fuyumi w domu, zamiast wyjść gdzieś i pozwiedzać,
choćby musiał ciągnąć ją za sobą, żeby wyszła. Dość
ciągłego milczenia lub wręcz przeciwnie, tej jazgoczącej muzyki,
którą oficer znalazła szukając w radio sam nie wiedział czego.
Ta odrobina rozrywki, gdy obserwował dziewczynę, która z zagubioną
miną kombinowała jak zmienić stację, wcale mu nie pomogła, bo
teraz był jeszcze bardziej sfrustrowany bezczynnością. I w końcu
miał dość jej milczenia, już wolał czasy, kiedy ciągle mu
dogadywała.
Poszedł do jednej z dwóch sypialni, w które wyposażone było to
mieszkanie. Na chwilę zatrzymał się przed drzwiami do drugiej
sypialni, w której urzędowała Fuyumi. Drewno wibrowało, gdy
dotknął klamki, uprzednio pukając. Otworzył drzwi i cofnął się
o krok, dziękując architektowi, który zaplanował wygłuszenie obu
pomieszczeń. Fala dźwięku, wylewająca się z głośników
ustawionych na podłodze, ogłuszała. Wściekły ryk wokalisty
zdawał się nie zajmować uwagi Fuyumi, która siedziała na
szerokim parapecie, opierając się o szybę i zasłaniając ciałem
lewą rękę. Jedyną jej reakcją na muzykę było lekkie tupanie
nogą i kiwanie głową w rytm uderzającej szaleńczo perkusji.
Nawet nie odwróciła spojrzenia, gdy usiadł naprzeciwko niej,
patrząc na nią przez dłuższą chwilę. Pogrążona w swoim
świecie wpatrywała się w krople deszczu spływające po szybie.
Westchnął i wstał. Rozejrzał się po pokoju nim wyszedł.
Dwa okna, oba z szerokimi parapetami do siedzenia, wyłożonymi
różnokolorowymi poduchami, na jednym siedziała Fuyumi, obok
drugiego stało łóżko, zasłane białą pościelą. Bladofioletowe
ściany były poznaczone jaśniejszymi plamami w miejscach, gdzie w
dniu wprowadzki wisiały obrazy, teraz ułożone jeden na drugim w
kącie pokoju. Najwyraźniej Fuyumi je ściągnęła. Półka nad
biurkiem, biurko i szafa były koloru czarnego, natomiast komoda i
druga półka nad nią były białe. Na komodzie stało radio, a na
ziemi po obu stronach mebla lekko podskakiwały głośniki.
Wychodząc, zamknął za sobą drzwi, obiecując sobie, że kupi
stopery, jeśli tak dalej będzie to wyglądać. Wrócił do salonu,
siadając na kanapie stojącej pośrodku pokoju. Ze stoliczka obok
wziął jedną z książek i zaczął czytać nie mając nic lepszego
do roboty.
Następnego dnia pogoda poprawiła się na tyle, że można było
wyjść na krótki spacer. Niedaleko miejsca kwaterunku znajdowało
się spore centrum handlowe, kapitan postanowił więc zabrać Fuyumi
właśnie tam, mając nadzieję, że rozerwie się zakupami.
Kompletował właśnie listę produktów spożywczych, gdy ze swojego
pokoju wyszła oficer. Wyjątkowo ciszy panującej w mieszkaniu nie
przerwała głośna muzyka z jej sypialni. Stanęła w wejściu do
kuchni, prawą dłonią dociskając do ciała lewą rękę, która,
znowu pokryta lodem, drgała spazmatycznie.
- Gdzie idziesz?
- zapytała bezceremonialnie, chociaż na granicy słyszalności.
Kuchiki podniósł głowę, by na nią spojrzeć i poprawił.- Idziemy. Do centrum handlowego, trzeba kupić coś do jedzenia, chyba, że wolisz głodować. I jeszcze parę drobiazgów też się pewnie przyda. - dodał mając na myśli książki. - Zanim wyjdziemy, spróbuj zrobić coś z ręką. I doprowadź swoje gigai do porządku. - wskazał długopisem na rozczochrane włosy podwładnej. Dziewczyna wyszła z kuchni zamykając drzwi do swojego pokoju. Po chwili kątem oka zarejestrował, że objuczona rzeczami idzie do łazienki.
Wyszła po półgodzinie, uczesana w warkocz, z nałożonym lekkim
makijażem i porządnymi ubraniami dostosowanymi do chłodnej pogody.
Rękę obwiązała bandażem i położyła na związanym z białej
chusty temblaku, który ukryła pod zarzuconą na ramiona bluzą.
- Pomóż. -
wskazała palcem prawej ręki na bluzę. Pomógł jej ubrać bluzę
na prawą rękę, lewą ponownie kryjąc pod materiałem. Nie
podziękowała mu, nie spodziewał się tego nawet. Spodziewał się
za to pojawiającego się przed nim Hiyakumy, który rzucił mu w
milczeniu ostrzegawcze spojrzenie, znacząco kładąc dłoń na
swojej katanie. Zaraz po tym zniknął.- Chodźmy już.
W centrum handlowym początkowo nie wzbudzali żadnego
zainteresowania, dopóki Fuyumi nie zdecydowała się rozpiąć
bluzy. Ledwo ją ściągnęła i podała do noszenia kapitanowi,
nastąpił kolejny atak drgawek. Skrzywiła się z bólu, ledwo
tłumiąc krzyk, gdy jej ręka zaczęła podskakiwać szaleńczo na
temblaku, rwąc go w końcu. Dziewczyna klęczała na środku centrum
handlowego próbując docisnąć prawą dłonią lewą rękę do
ciała, a łzy płynęły strumieniem po jej policzkach. Kuchiki nie
wiedział jak ma zareagować, jedyne więc co mógł, to trzymać ją
tak, by nie upadła całkiem i ocierać łzy. W końcu, po zdawałoby
się wieczności oczekiwania, atak ustąpił. Usadził ponownie
otępiałą dziewczynę na ławce, ignorując gapiów, których
zebrało się całkiem sporo, w tym i ochroniarzy, którzy sugerowali
by wezwać karetkę. Szlachcic pokręcił jednak głową. Powoli
wszyscy się rozchodzili.
- To twoja wina,
mogłeś zostawić ją w domu. - Hiyakuma pojawił się za plecami
kapitana, jak natrętny wyrzut sumienia. Wykorzystując sytuację,
że brunet nie może mu odpowiedzieć, dogadywał mu jak mógł
przez jeszcze kilka minut.- Chcę stąd iść. - cichy głos Fuyumi przywołał jej Zanpakutō do porządku. Kapitan klęknął przed nią i podał jej chusteczkę do otarcia łez.
- Powinniśmy chociaż zrobić szybkie zakupy... Wytrzymasz pół godziny? - pochyliła się do przodu, kładąc drżące ręce na kolanach. Kuchiki czekał cierpliwie. Wsparła się na jego ramieniu i wstała, wzrokiem lustrując otoczenie.
- Chyba tak... - nim obaj mężczyźni się zorientowali ruszyła przed siebie, nawet się za nimi nie oglądając. Zatrzymując się przy sklepie z elektroniką, spojrzała za siebie, by sprawdzić czy za nią idą. Byli już prawie przy niej więc weszła do środka. Kapitan i Hiyakuma spojrzeli po sobie i ruszyli za nią.
- Co robisz? - Kuchiki zrównał się w końcu z dziewczyną, która najwyraźniej czegoś szukała. Stanęła akurat w momencie, gdy chciał ponowić pytanie. Odwróciła się przodem do niego i uśmiechnęła się lekko patrząc mu prosto w oczy, wykazując tym jakąś poprawę w stosunku do dnia poprzedniego.
- Kup mi... - powiedziała, wskazując na wieżę stereo stojącą na półce obok. Jej cena była skandalicznie wysoka, tak samo jak wygląd. Do kompletu były dołączone dwa głośniki, które stojąc na ziemi sięgały szlachcicowi praktycznie do bioder. Szlachcic spojrzał na wieżę, na dziewczynę, jeszcze raz na wieżę i ostatni raz na Fuyumi, żeby się upewnić czy mówi serio.
- Coś jeszcze? - zapytał zrezygnowany, biorąc spory karton do rąk, palcem kiwając na obsługę, by zaniosła do kasy głośniki. Oficer ruszyła dalej, do półek z płytami. Odszukała odpowiednie gatunki i kładąc wybrane płyty na trzymane przez kapitana pudło, stworzyła z nich niemały stos. - Nic nie widzę... - jęknął zrezygnowany Kuchiki, na co Fuyumi zabrała kilka opakowań, by mógł zobaczyć dokąd idzie. A poszedł za nią, w stronę kasy, w myślach przeklinając pomysł wzięcia jej do centrum handlowego.